Joe
Wizyta w klubie nie mogła się udać lepiej. Nie dość, że
szedłem tam w świetnym humorze to wróciłem w jeszcze lepszym. I nie chodzi tu o
to, że byłem piany, wróciliśmy pod lekkim wpływem, ale daleko było nam do
upojenia alkoholowego. Wypiliśmy tylko tyle żeby się rozluźnić. Teraz czułem
błogie uczucie szczęścia, nie wiem, dlaczego, ale czułem, że wszystko układa
sie po mojej myśli i że nic tego dla nie zepsuje. Usiedliśmy z Kevinem w
salonie i zaczęliśmy oglądać wieczorne wiadomości. Po jakiś pięciu minutach
wrócił Nick, już miałem w niego zaczepić, ale to, co zobaczyłem dosłownie wbiło
mnie w sofę. Nick wyglądał na przygnębionego, żeby nie powiedzieć
zrozpaczonego. Praktycznie na nas nie spojrzał, tylko poszedł do swojego
pokoju. Czułem, że potrzebuje teraz kogoś obok siebie.
Wszedłem za Nickiem do jego pokoju... Kiedy zobaczyłem brata
z załzawionymi oczyma, w pierwszym odruchu chciałem zapytać, co sie stało, ale
uznałem, że to może poczekać. Po prostu usiadłem przy nim i go lekko przytuliłem.
Nick próbował powstrzymać łzy. Nie chciał się przy mnie
poryczeć. Wziął kilka głębszych oddechów.
-Pewnie
chcesz wiedzieć, co się stało… Widziałem jak Summer się pieprzy z jakimś
facetem…
-Domyśliłem się. Rzadko widzę cię w takim stanie. Jeśli
chcesz to płacz, nie hamuj łez, wylej swój ból inaczej będzie Cię zabijał od
środka- objąłem go ramieniem i przytuliłem, zabierając drugą ręką pudełko
chusteczek z jego szafki nocnej.
Nick
Czułem, że Joe mnie przytula, ale nie protestowałem. W tym
momencie tego potrzebowałem. Poczułem łzę spływającą po policzku.
-Co ja źle zrobiłem? Przecież… starałem się być dla niej jak
najlepszy…
-Nie zrobiłeś niczego źle... To nie twoja wina... Ona po
prostu chciała cię wykorzystać, zabawić się z tobą...
-Czemu tu jesteś? Jeszcze tydzień temu aż tak bardzo Cię nie
obchodziłem.
-Zawsze mnie obchodziłeś. To, że nie zawsze Ci to okazywałem
nie znaczy, że nie jesteś dla mnie ważny Nick.
Wtuliłem się w brata.
-Dziękuję.
Kevin
Zachowanie Nicka, a później Joego było dziwne, musiałem
zobaczyć, co jest grane. Wszedłem, oczywiście bez pukania do pokoju Nicka, a
tam Joe tulił młodego.
-Oj, jaki ładny widok.
-Kev, daj spokój.
Nick szybko odsunął się od Joe'go i przetarł oczy.
-Nickuś Ty płakałeś? Co Ty baba jesteś?! Wiedziałem, że
jesteś ciotą, ale nie sądziłem, że aż taką. A Ty, co Joe? Bawisz się w mamusię?
-Kevin, odpuść
-Odwal się idioto...
-Możesz mnie przezywać, ale to nie ja tu siedzę i płaczę.
-Kevin, odwal się od niego, to nie pora na drwiny, ok. Daj
mu spokój.
-Ale za to ja mam serce, duszę i uczucia! Trzy, kompletnie
obce Ci rzeczy! Wyjdź stąd...
-A, co laska go olała?- popatrzyłem na Nicka - Czekaj,
czekaj! Summer Cię zdradziła?
Nick odwrócił wzrok.
-Nie Twoja sprawa...
-Nie Twoja sprawa...
-Ostrzegam cię, odpuść - a on, co go tak nagle broni?
-Joe nie wtrącaj się! – Podszedłem do Nicka – Zdradziła Cię?
– Zacząłem się śmiać, to było do przewidzenia – Wiedziałem!
-Fajnie, cieszę się. Już się pośmiałeś, możesz dać mi
wreszcie spokój?
-Ale opowiedz mi, co widziałeś! Ciekawi mnie to.
Joe
Nie wytrzymałem, popchnąłem Kevina w stronę drzwi.
-Odbiło Ci, nie widzisz, że jest przybity, musisz pogarszać?
Nie sądziłem, że jesteś aż takim fiutem Kevin.
-Fiutem? A Ty to niby, co? Pocieszasz go, a pewnie w duszy
śmiejesz się z niego, znam Cię! A to czy będę się z niego nabijał to moja
sprawa! - Jeszcze słowo to mu naprawdę przywalę.
-Lepiej spierdalaj stąd póki się jeszcze kontroluję, bo
inaczej skończysz na OIOM-ie.
-Grozisz mi?! Kurwa to są jaja! Całe życie się z niego
nabijasz a teraz nagle Ci go żal?! A weź Ty się kurwa, lecz człowieku. Będę
robił, co chcę! Niech się siostra w końcu nauczy życia. Miłość na świecie nie
istnieje! - straciłem nad sobą panowanie, poniosło mnie i przywaliłem Kevinowi
z pięści prosto w twarz, usłyszałem tylko głuchy trzask. Chyba złamałem mu nos.
-Wyjdź, bo poprawię.
-Kurwa! Na mózg Ci się już rzuciło?!
Nick
Kevin oddał Joemu, ale chyba trochę słabiej niż od niego
dostał. Joe wypchnął K2 za drzwi i zatrzasnął mu je przed nosem.
-Jeb się! - Kev krzyknął jeszcze z za zamkniętych drzwi i
chyba poszedł do łazienki, bo słychać było jak trzasnęły od niej drzwi.
-Co za skurwiel, rozciął mi wargę.
-Od rozciętej wargi się nie umiera... – Spojrzałem przez
okno i się zamyśliłem.
-Wiem, że się nie umiera, ale teraz nigdzie nie mogę wyjść
przez kilka dni, bo zaraz sępy się rzucą.
Miałem ochotę mocniej mu przywalić, ale w przyszłym tygodniu mamy sesję – Joe chyba zauważył, że go nie słucham, bo zamilkł i chwilę na mnie patrzył – Wszystko okej?
Miałem ochotę mocniej mu przywalić, ale w przyszłym tygodniu mamy sesję – Joe chyba zauważył, że go nie słucham, bo zamilkł i chwilę na mnie patrzył – Wszystko okej?
Przeniosłem wzrok na brata – mógłbyś mnie zostawić samego?
-Jasne. Jakbyś czegoś potrzebował, to przyjdź.
-Dzięki.
Joe
wyszedł z mojego pokoju, a ja położyłem się na łóżku i bezskutecznie próbowałem
zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz