czwartek, 23 maja 2013

3. Proszę… Nie tutaj… I nie teraz.


Kevin

Siedziałem z rodziną w samochodzie po zakończonym koncercie i jechaliśmy do hotelu… oczywiście nikt ze sobą nie rozmawiał, zawsze tak było. Nick siedział na komórce, pewnie wysyłał miłosne sms’y do Summer, a Joe siedział spokojnie wpatrując się w szybę, może liczył na nie krople? Bo pogoda jest okropna, cały czas pada. Nagle tata się odezwał
-Jutro na próbie pojawi się młody chłopak, będzie rozkładał sprzęt.
-A co z Harrym? – zapytał Nick.
-Musiał zrezygnować, chciał zacząć studia. Bądźcie mili dla tego chłopca. Jest z biednej rodziny…
-Nie martw się tato. Jeżeli jest biedny to na pewno z nim nie będę rozmawiał.
-Kevin! Przestań w końcu! Powinieneś się cieszyć, że Tobie w życiu się powiodło i pomagać innym, którzy nie mieli tyle szczęścia co Ty – odezwała się mama. Była zła, ale co mnie to? Przecież powiedziałem prawdę, na pewno do niego nie podejdę, pewnie śmierci na kilometr.
-Ciężko pracowaliśmy na to, to nie było szczęście tylko umiejętności mamo… My mamy talent. A on niestety musi rozkładać sprzęt.
-Skończ już…
W ciszy wróciliśmy do hotelu. Każdy poszedł do swojego pokoju. Joe z Tay mieli wspólny pokój, rodzice ufają Joemu i Tay. Tay można ufać w tych sprawach, ale Joemu? 

Nick

Phoenix… ładne miasto, ale nie da się w nim żyć. Nie można się nawet spokojnie przejść, bo zaraz goni cię tłum fanek. Więc jest już dziewiąta wieczór, a ja siedzę w swoim hotelowym pokoju i gapię się w laptopa. I nagle zaczynam się śmiać, czytając jakaś plotkę o Joe i Taylor. Ludzie naprawdę wierzą, że oni są tacy grzeczni… Znaczy… Taylor jest w porządku. Miła, spokojna, niewinna… Ale Joe zaraz to zmieni. Widać, że aż się ślini na jej widok. To tylko kwestia czasu, zanim się nią po swojemu zajmie. Może to będzie nawet dzisiaj? W końcu mają wspólny pokój. Szkoda mi Tay… Ale cóż…
Poczułem wibracje w kieszeni od spodni. Wyciągnąłem komórkę i kiedy zobaczyłem, kto dzwoni, mimowolnie jeszcze bardziej się uśmiechnąłem.
-Cześć kochanie.
-Cześć Nick. Co robisz?
-Siedzę w pokoju i się nudzę. A Ty?
Zaśmiała się.
-Ja? Hm… pomyślmy… co ja robię… aha… przygotowuję dla Ciebie niespodziankę.
-Niespodziankę? Miłą?
Znów się zaśmiała. Kocham to.
-Bardzo.
W tej chwili ktoś zapukał do drzwi.
-A co to za niespodzianka? – spytałem, wstając i idąc do drzwi
-Zobaczysz.
Gdy je otworzyłem, byłem naprawdę mile zaskoczony.
-Summer?
-I co, prawda, że miła niespodzianka? – weszła do pokoju z uśmiechem na twarzy.
Zamknąłem za nią drzwi
-Oczywiście, że miła, ale co tu robisz?
-Przyjechałam na weekend do cioci i jak się dowiedziałam, że tu jesteś, to pomyślałam, że Cię odwiedzę.
Uśmiechnąłem się, podszedłem do niej i ją pocałowałem.
-Fajnie Cię widzieć. Tęskniłem za Tobą.
-Ja za Tobą też.
Usiedliśmy na łóżku, wciąż się całując. Bardzo namiętnie.
-Kocham Cię – wyszeptała.
-Ja Ciebie też – odpowiedziałem i położyłem się na łóżku, ciągnąc ją za sobą. Przez chwilę na mnie leżała, ale potem oderwała swoje usta od moich i usiadła. Była tak piękna… Zdjęła mi podkoszulek i znów się na mnie położyła, dotykając mojego torsu, swoimi ciepłymi dłońmi. Przez kolejną chwilę się całowaliśmy, a przy okazji zdjąłem jej bluzkę. Później jej ręce powędrowały po moim ciele w dół i poczułem, że próbuje rozpiąć mi spodnie. Nie pozwoliłem jej na to. Chwyciłem ją za ręce i położyłem je na swoich ramionach. Summer się odsunęła i spojrzała mi w oczy.
-Nie chcesz tego? – spytała
-Rozmawialiśmy o tym. Moi bracia są obok. Nie mogą się dowiedzieć. Poza tym, jestem zmęczony po koncercie.
Uśmiechnęła się.
-To pomogę Ci się odprężyć…
Znów mnie pocałowała, a jej ręka dotknęła mojego czułego miejsca. Zacząłem się śmiać.
-Summer…
Nie przestała, więc ostrożnie zrzuciłem ją z siebie i się na niej położyłem, wciąż się śmiejąc. Nie wycofała ręki.
-Proszę… Nie tutaj… I nie teraz. – usiłowałem być poważny, ale nie umiałem.
-Chcesz tego Nick. Wiem to. Dlaczego nie pozwolisz mi tego zrobić? Przecież to nic złego.
-Zrozum, jeśli ktokolwiek się dowie… usłyszy… Nie mogę na to pozwolić. Odpuść dobrze?
-Zmuś mnie – zadziornie się uśmiechnęła. Odwzajemniłem ten uśmiech, chwyciłem ją za ręce, przytrzymałem je i zacząłem ją całować po szyi. Po chwili uwolniłem jej dłonie i zacząłem ją łaskotać. Zaczęła się śmiać i próbowała mnie z siebie zrzucić, ale jej się to nie udało.
-Dobrze, dzisiaj nie, tylko przestań! – wciąż się śmiała.
Jeszcze na koniec ją pocałowałem i zacząłem szukać podkoszulka. Chciałem wstać, ale poczułem, że Summer przytuliła się do moich pleców. Zaśmiałem się
-Nie ubieraj się. Jesteś taki ciepły…
-Puść mnie.
-Nie… - przytuliła się jeszcze mocniej. Więc się pochyliłem, jednocześnie sprawiając, że leżała mi na plecach i wstałem. Objęła mnie za szyję i mocno się trzymała
-Nick, normalny jesteś? Puść mnie!
-Przecież Cię nie trzymam – wciąż się śmiałem.
-Proszę…
Wyprostowałem się, a ona stanęła na ziemi.
-Dziękuję – pocałowała mnie – a teraz się nie ubieraj. Tylko chodźmy spać.
-Dobrze, tylko pozwól mi się przebrać. Nie będę spał w dżinsach.
-Ja też się przebiorę – szybko wyciągnęła ze swojego plecaka zieloną piżamę i wbiegła do łazienki, zanim zdążyłem coś powiedzieć. Więc też się przebrałem. Gdy Summer wyszła z łazienki, bardzo seksownie wyglądając, podbiegła do mnie i na mnie wyskoczyła. Szybko ją złapałem, a ona oplotła swoje nogi wokół mojego pasa i się do mnie przytuliła
-Kocham Cię Nick
-Rozpiera Cię energia i chcesz iść spać? – zaśmiałem się.
-Jestem zmęczona… bardzo…
Podszedłem do łóżka, położyłem ją, potem położyłem się obok i Summer się do mnie przytuliła.
-Brakuje mi Ciebie – szepnęła, zamykając oczy.
Westchnąłem i ją objąłem
-Wiem kochanie. Ale musisz być cierpliwa. Niedługo trasa się skończy i będziemy każdy dzień spędzać razem. A teraz śpij. – pocałowałem ją w głowę i też zamknąłem oczy. Później zasnęliśmy.

Joe

Koncert się zakończył, przy burzy oklasków schodzimy ze sceny… Kocham to…
Skończyliśmy rozdawać autografy, udaliśmy się do busa, a później do hotelu. Tay miała pokój razem ze mną, mieliśmy oczywiście 2 łóżka, ale rodzice nam ufali, więc nie było problemu. Poszedłem pod prysznic, 2 dzień pod rząd nie zostałem zaspokojony, ale trudno teraz to mogę, co najwyżej sam się zaspokoić jak Taylor pójdzie spać. Zmywszy z siebie po koncertowe zmęczenie, wróciłem do mojej dziewczyny. Chciałem ją przelecieć, nie powiem, że nie, ale wiedziałem, że z nią muszę inaczej to rozegrać. Ona się nie da tak łatwo, ale i na nią mam sposób, misję „rozdziewiczyć Tay” uważam za rozpoczętą
Usiadłem obok niej i się przytuliłem. Uśmiechnęła się
-byliście niesamowici, nie mogłam się na was napatrzeć…
-dzięki kochanie. Tęskniłem za tobą- pocałowałem ją w głowę
-Ja też. Nie lubię jak jesteśmy tak daleko od siebie. I tak rzadko możemy porozmawiać
-wiem kochanie, ale to naprawdę nie ode mnie zależy, jakbym mógł, to bym Cię na krok nie opuszczał, przepraszam, że mamy dla siebie tak mało czasu, ale to cały czas czegoś od nas chcą. To wywiad, to jakaś sesja. Nie mamy zbyt wiele czasu, a jak jest jakaś chwila wolnego, to najczęściej zasypiam na siedząco. Przepraszam kochanie, naprawdę, wiem, że cię ostatnio zaniedbałem, ale obiecuję, że dzisiaj Ci to wynagrodzę- mówiąc to pocałowałem jej dłoń, po czym przysunąłem się do jej ust. Delikatnie zacząłem ją całować, powoli pogłębiając pocałunki, bardzo delikatnie przechodząc do bardziej namiętnych. Podobało jej się... czas na punkt drugi mojego planu… Wiem, co mnie podnieca, i na co mój członek zareaguje natychmiastową erekcją...
Odskoczyłem od niej jak oparzony
-Przepraszam kochanie, przepraszam- usiadłem na swoim łóżku z zażenowaną miną
-Joe, co się stało?
-Bo… za bardzo mi się podobasz… i…- zamiast dokończyć wzrokiem zbitego psa spojrzałem w dół, gdzie spod moich spodni coś się wyraźnie odznaczało- Przepraszam Tay
-Przecież to nie twoja wina głuptasie. Usiadła koło mnie i przytuliła się do mojego ramienia. Milczeliśmy dość długo… czas na punkt trzeci
-Tay… Nie jest Ci czasem ciężko… no wiesz, nie złamać przysięgi? bo ja chwilami myślę, że zaraz zwariuję, te wszystkie laski, które się na mnie rzucają, zachowują się tak wyzywająco, a przecież wiedzą że ja nie chcę. Ale one… nie wiem czy wytrzymam, czasami czuję, że jak czegoś nie zrobię to zaraz eksploduję… Nie wiem jak sobie z tym radzić… Tay… Co ja mam zrobić?
-Już dobrze- zaczęła gładzić mnie po plecach- mi też nie jest łatwo, zwłaszcza przy Tobie- no cóż, siedzę przy niej w samych obcisłych jeansach, nie dziwię się jej- Ale właśnie o to chodzi, gdyby to było proste, że każdy by mógł w tym wytrwać, to nie byłoby to tak wyjątkowe- posłała mi ciepły uśmiech
-Tay, czy gdyby nie przysięga, to… czy ty… znaczy… nie wiem jak to powiedzieć… czy wtedy zdecydowałabyś się… no wiesz… ze mną? –i znowu zażenowana mina, powinienem za to dostać Oskara… Spojrzała na mnie lekko zmieszana
-Gdyby nie przysięga, tak, pewnie teraz nie siedzielibyśmy tak spokojnie na tym łóżku- WOW, ona właśnie posłała mi zadziorny uśmieszek. Nie sądziłem, że pójdzie mi tak gładko.
Zacząłem ją znowu całować…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz