czwartek, 30 maja 2013

10. JOEMU SPARALIŻOWAŁO SIUSIAKA!



Kevin

Stanąłem przed lustrem i zobaczyłem, że koło oka mam wielkiego, fioletowego siniaka. „Kurwa” pomyślałem w myślach, w innych okolicznościach powiedziałbym to na głos, ale Franki siedzi u mnie w pokoju i bawi się samochodzikami. To jedyna osoba, zaraz po mamie oczywiście, którą szanuję, nie chcę przy nim przeklinać, bo on jest jeszcze mały. On na pewno będzie inny niż ja czy Joe, dopilnuję tego. Oczywiście nie dopuszczę też, żeby był taki jak Nick, cichy, spokojny. Nie chcę, żeby Frankiego kiedyś zdradziła dziewczyna, a nawet, jeżeli to zrobi to on będzie umiał się po tym pozbierać, na pewno nie będzie płakał.
W mojej kieszeni zacząć wibrować telefon, wyciągnąłem go i spojrzałem na wyświetlacz. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Ashley, co słychać?
-Cześć Kev, tak sobie pomyślałam, czy nie chciałbyś się spotkać?
-Chętnie, ale jeżeli nie będzie Ci przeszkadzało towarzystwo młodego.
-Nicka?
Zaśmiałem się, Nicka na pewno bym nie zabrał.
-Nie Jego, Frankiego.
-A już myślałam, że polubiliście się z Nickiem. Oczywiście, że Franki nie będzie mi przeszkadzał. Przecież to nie randka, tylko spotkanie. Może weźmiemy go do cyrku?
-Do cyrku? Dawno tam nie byłem… chyba ostatni raz z Tobą.
-Ja też ostatni raz byłam z Tobą.
-To przyjedziemy po Ciebie za godzinę.
Ubrałem Frankiego, następnie siebie, na swojego siniaka nałożyłem puder, który znalazłem u mamy w kosmetyczce i pojechaliśmy po Ashley. Dziewczyna już na nas czekała przed bramką. Była bardzo ładnie ubrana, miała na sobie luźną, zieloną sukienkę i japonki. Usiadła koło mnie i pojechaliśmy w stronę parku, w którym dzisiaj był rozłożony cyrk. Franki, gdy tylko zobaczył klaunów i słonie zaczął cieszyć się jak głupi, pobiegł szybko do chłopka, który rozdawał balony w kształcie piesków. Ashley popatrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Jesteś dzisiaj jakiś inny.
-Inny? To znaczy? – zapytałem zaciekawiony jej odpowiedzią.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale przy Frankim jesteś fajniejszy, nie mówisz takim tonem jakby wszyscy byli od Ciebie gorsi.
-Ja mówię takim tonem?
-Niestety, chciałabym, ale nie mogę zaprzeczyć. Zachowujesz się jakby pieniądze dawały szczęście, a przecież to jest oczywiste, że one tylko niszczą życie.
-Dlaczego tak myślisz?
-Popatrz na siebie i Twoich braci. Kiedy ostatni raz usiedliście w trójkę i gadaliście o głupotach, grając w karty i jedząc pizze?
Na chwilę się zamyśliłem, przypomniałem sobie dzieciństwo, gdy wspólnie z braćmi i rodzicami chodziliśmy do parku, tak to było dawno, ale teraz już jesteśmy starsi i w ogóle wszystko jest inne.
-Widzisz… nawet sam nie pamiętasz. Mam nadzieję, że kiedyś będziecie umieli ze sobą rozmawiać. W końcu rodzinę ma się jedną, a jej nie kupisz nawet jak będziesz najbogatszym człowiekiem na całym świecie.
Ashley poszła do Frankiego a ja stałem jak słup i nie umiałem się ruszyć, jej słowa chyba mnie zabolały, ale dlatego, że były prawdziwe.

Nick

Doceniam troskę mojego brata, ale nie chciałem, żeby ta sytuacja doprowadziła do bójki między nim, a Kevinem. Chciał mi pomóc, rozumiem, ale wolę cierpieć samotnie. Nie lubię, gdy ktoś się nade mną użala. Tak samo było, gdy wykryto u mnie cukrzycę. Okej, na początku byłem w szoku i trochę mnie to przerastało, ale to przecież normalne, że w pierwszych chwilach człowiek się boi, bo nie wie, co się z nim będzie działo. Nie potrzebowałem wiele czasu, żeby nauczyć się z tym żyć i całkiem nieźle mi to wychodzi. Nie potrzebuję nikogo do pomocy i to mi daje satysfakcję. Ten fakt, że potrafię być samodzielny, nawet przy czymś takim. Więc skoro sam sobie poradziłem… i dalej radzę z chorobą, to nie poradzę sobie sam ze złamanym sercem? Joe mnie chyba nie docenia. W tym wypadku było tak samo, też na początku byłem w szoku, stąd łzy i chwila słabości. I może teraz faktycznie potrzebowałem się komuś zwyczajnie wypłakać w ramię, ale mam nadzieję, że Joe zdaje sobie sprawę, że to był pierwszy i ostatni raz. Wciąż chce mi się płakać i tak będzie, dopóki nie pogadam z Summer… Chcę to zrobić jak najszybciej, ale wiem też, jak zareaguje Tamy, kiedy jej powiem, że jutro nie spędzę z nią całego dnia, bo muszę się spotkać z dziewczyną… Wścieknie się… ale trudno… Nie chcę dłużej tego ciągnąć. Co prawda, mógłbym z nią zerwać przez telefon, albo jeszcze lepiej, przez sms’a, ale nie jestem aż takim dupkiem. Poza tym, chcę zobaczyć jej minę i reakcję.
Wziąłem komórkę i do niej zadzwoniłem.
-Cześć skarbie, o co chodzi?
-Cześć Summer… masz jutro czas? Muszę się z Tobą spotkać.
-Jasne, a… coś się stało?
-Nie. Chcę tylko pogadać.
-Okej, nie ma problemu – jej głos był dość niepewny.
-O dwunastej w parku?
-Dobrze. Nick, wszystko w porządku?
-Tak, wszystko dobrze – miałem dość chłodny ton, ale nie było mnie stać na nic lepszego – Do jutra.
Rozłączyłem się, nie chcąc dłużej ciągnąć tej rozmowy. Może to nie było miłe, ale niech się dziwka zastanawia o co jestem zły. Potrzebowałem chwili, żeby opanować złość i smutek, a kiedy mi się to udało, zadzwoniłem do Tamary.
-Siema, co tam?
-Nie wiem, czy jutro przyjdę. Będziesz zła?
-Zależy jaki jest tego powód – już była zła.
-Muszę pogadać z Summer…
-Aha, fajnie… no miło…
-O co Ci chodzi?
-O to, że umawialiśmy się, że pogodzisz miłość z przyjaźnią. A teraz co, olewasz mnie dla tej pustej blondyny?
-Nie olewam Cię. Jakbym to robił, to bym nie zadzwonił.
-I mogłeś nie dzwonić…
-Przepraszam, muszę z nią pogadać.
-Jasne, nie tłumacz się. Cześć…
Rozłączyła się. Tak, jak myślałem. Eh… Wynagrodzę jej to jakoś…
Długo nie mogłem zasnąć. Rano nawet nie zszedłem na śniadanie. Nie tylko dlatego, że nie byłem głodny. Po prostu nie miałem ochoty słuchać opowieści Kevina, jak był w klubie i Joego jak zaliczył, czy nie zaliczył Taylor. No i też nie chciałem im psuć atmosfery, a czułem, że tak będzie, po wczorajszym zajściu. Po prostu do jedenastej przesiedziałem w pokoju, a potem bez słowa wyszedłem z domu. Do parku szedłem najbardziej okrężną drogą, żeby jeszcze o tym wszystkim pomyśleć. Summer przyszła kilka minut po mnie. Oczywiście uśmiechnięta.
-Cześć kochanie – próbowała mnie pocałować, ale się odsunąłem  – o co chodzi?
-Wiesz… ktoś kiedyś powiedział, że jeśli kochasz dwie osoby, to wybierz tą drugą, bo gdybyś naprawdę kochała tę pierwszą, to nigdy nie zakochałabyś się w tej drugiej…
-O czym Ty mówisz?
-Fajnie było się mną pobawić, no nie? Też mi się podobało. Także dziękuję za wszystko. A teraz możesz iść do swojego nowego kolegi. Bo na pewno jest o niebo lepszy ode mnie.
-Nick, ja…
-Co? Myślałaś, że się nie dowiem? No widzisz, pomyliłaś się. Kochałem Cię Summer. Wszystko mógłbym Ci wybaczyć, ale nie to. Szkoda, że muszę to powiedzieć… To koniec…
Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę domu, jednak zatrzymałem się, gdy usłyszałem jej płacz. Spojrzałem na nią. Wyglądała na załamaną, ale jakoś nie specjalnie mnie to wzruszało.
-Zabolało? Mnie bardziej…
Chciałem iść do domu, ale wpadłem na lepszy pomysł. Wstąpiłem do sklepu muzycznego, a Potem prosto do Tamary.
-Co tu robisz? Miałeś być z Summer.
-Nie. Miałem pogadać z Summer. Już to zrobiłem, więc przyszedłem do Ciebie. Mogę wejść?
Westchnęła i zaczęła iść w stronę kuchni. Poszedłem za nią.
-A Ty nie w szkole?
-Jak widać nie – usiadła na szafce i wypiła herbatę. Miała na sobie szare, dresowe spodnie i czarną bluzę.
-Jesteś chora?
-Ta… powiedzmy. I zła…
-Przeze mnie?
-Też.
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Przepraszam, trochę głupio się zachowałem…
-Tak. Powinieneś był być tu ze mną cały czas, tak jak obiecałeś wczoraj.
-Nie, powinienem był Ci od razu powiedzieć, dlaczego to spotkanie było tak ważne.
-No dobra… więc słucham.
-Zerwałem z nią.
-Co? – spojrzała na mnie całkiem zaskoczona – dlaczego?
-Cóż… widać, miała w sobie tyle miłości, że dzieliła ją pomiędzy dwóch facetów.
-Yh… szmata… jebnę jej…
-Dlaczego?
-Bo tylko ja mogę Cię ranić.
Lekko się uśmiechnąłem – Dzięki. O właśnie, mam coś dla Ciebie – dałem jej płytę.
-Co to?
-Metallica. DVD z koncertu w Toronto. Mam nadzieję, że poprawi Ci humor.
-Nick, kurde… nie musiałeś.
-Ale chciałem.
-Ale… nie lubię, jak ktoś mi kupuje coś, na co mnie nie stać.
-Przestań, bo Cię trzepnę. Mimo, że nie biję dziewczyn. To co, oglądamy? – Uśmiechnąłem się.
-No jasne, że tak – Odwzajemniła gest – dziękuję.
-Nie ma za co.
Byłem u niej do wieczora. Oglądnęliśmy całe nagranie, a potem prawie godzinę rozmawialiśmy. O wszystkim. Później Tamy zasnęła, wtulona we mnie, więc zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku. Wtedy chwyciła mnie za nadgarstek, nie otwierając oczu.
-Nie chodź…
-A jak Twoja mama wróci? Wiesz, że i tak za mną nie przepada.
-Nie wróci. Znaczy wróci, ale rano.
-No dobra, to mogę zostać – położyłem się obok niej. Tamy znów zasnęła, a ja patrzyłem przez okno, dopóki się we mnie nie wtuliła. Wtedy poczułem to przyjemne uczucie, chociaż wcale nie chciałem go poczuć.
-Kurwa…
-Co się stało? – Tamara od razu otworzyła oczy i spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
-Nic…
Wrednie się uśmiechnęła – stanął Ci?
Przemilczałem to, a ona zaczęła się śmiać.
-Biedactwo – wyraźnie poprawiło jej to humor – będziesz miał co robić jak wrócisz do domu.
-Oj będę… - spojrzałem na nią. Cały czas się uśmiechała – śpij.
-No dobrze… - znów się we mnie wtuliła i zamknęła oczy.
-Robisz to specjalnie. Lubisz się nade mną znęcać, no nie?
Tamara zaczęła się szczerzyć – uwielbiam.
Po chwili znów zasnęła, a ja zaraz po niej. Ale już nie spaliśmy długo. Do domu wróciłem po jedenastej.

Joe

-O tak, Joe. Jeszcze... proszę... Jeszcze... O tak- nie sądziłem, że z Tay będzie taka bogini seksu. Ale to, co właśnie ze mną wyprawiała było nie do opisania. Nie wiem ile godzin już się kochaliśmy, ale przerobiliśmy kolokwialnie mówiąc połowę kamasutry. Zwykle kochałem się tylko w tzw. pozycji misjonarskiej, bo dziewczyny nie chcą przechodzić inicjacji seksualnej w innej, a ja nie lubię dziewczyn, które miały kogoś przede mną. I nie chodzi tu o to, że boję się porównywania, bo tak nie jest, po prostu brzydzę się na samą myśl, że czyjś penis wchodził w dziewczynę, z którą ja teraz jestem. Wracając do pozycji to mam kilka swoich ulubionych. Na pieska jest fantastyczna, można w niej niesamowicie zaspokajać swoją partnerkę, równocześnie w nią wchodzić, pieścić jej piersi, i słodki guziczek, a widok tyłka Taylor niesamowicie podkręca atmosferę. Równie przyjemnie było na tzw. łyżeczki, ta pozycja jest dużo bardziej romantyczna niż na pieska, a zapewnia równie miłe doznania
-Joe, wstawaj, no dalej chcę się bawić, obiecałeś, że jak wrócę to się pobawimy. Joe, co się stało z twoim siusiakiem? MAMO, A JOEMU SPARALIŻOWAŁO SIUSIAKA!
Muszę przyznać, że sen był niezwykle realistyczny, chyba będę musiał pogadać z panną Swift, musimy ten sen wprowadzić w życie. Ale to za chwilę, najpierw muszę zająć się natrętem
-Franki, zamknij się już, proszę, nic mi nie jest. I już wstaję. Tylko najpierw zejdź ze mnie.
Kiedy wychodziłem z pokoju zobaczyłem kpiarski uśmieszek u Kevina, pewnie słyszał krzyki młodego... Pewnie cała dzielnica je słyszała.
Po dwóch niezwykle długich godzinach, w końcu udało mi się wyrwać z objęć bestii i postanowiłem spotkać się z moją dziewczyną, w końcu jutro wyjeżdżam i nie zobaczymy się przez kolejne 4 miesiące
Kiedy wszedłem do pokoju Taylor, poczułem ekscytacje, po raz pierwszy miałem kochać sie z ta sama dziewczyna po raz drugi, teraz mogłem pozwolić sobie na namawianie na zmianę pozycji. Miałem nadzieje ze uda nam sie spróbować którejś z tych z mojego snu. Usiadłem jak zwykle na jej łóżku, chwile później dołączyła do mnie przynosząc wcześniej napoje.
-Jutro rano wyjeżdżamy, wiec chciałem sie nacieszyć Toba póki mogę. Mam nadzieje ze nie gniewasz sie ze nie przyszedłem wczoraj. Tyle sie działo. Nawet nie wiem, od czego zacząć.
-Nie gniewam sie, rozumiem - uśmiechnęła się delikatnie, a ja czułem nie naprawdę szczęśliwy w tym związku. Mimo ze został zaaranżowany, to naprawdę dobrze trafiłem, Tay jest mila, inteligentna, wie, co to dobra zabawa, no i najważniejsze, jest świetna w łóżku.
-Jesteś najlepszą dziewczynę, jaką mógłbym mieć - Przytuliłem ją całując w głowę, następnie pociągnąłem ją za sobą po pozycji leżącej. Leżeliśmy tak, tuląc się do siebie i delektując swoja obecnością. Po jakimś czasie, nie wiem dokładnie jakim, zacząłem ją całować, nie tylko usta, choć to w największym stopniu, ale również policzki, szyję, nawet uszy. Początkowo nie protestowała, ale za chwilę zaczęła się wyrywać.
-Joe, przestań. Przestań proszę - Przestałem, w końcu nie wychowano mnie na gwałciciela - Nie jestem dziwką, nie będziemy uprawiać seksu, kiedy tylko najdzie Cię na to ochota.
-Tay, o co Ci chodzi? Zrobiłem coś nie tak? Uraziłem Cię jakoś? - nie wiem, w co ona pogrywa, ale mi się to nie podoba, bądź co bądź, jesteśmy jednak parą, wypada się jakoś zachować- Jeśli tak to przepraszam, nie chciałem żebyś tak się poczuła.
-Ale tak się czuję, nie chcę kochać się na każde twoje zawołanie, moje podejście do seksu się nie zmieniło, nadal jest to coś wyjątkowego, coś, co łączy i umacnia miłość dwojga ludzi, nie zabawa, dla zaspokojenia zwierzęcych żądz.
-Dla mnie to też było coś wyjątkowego, sądzisz, że jestem z tobą dla seksu? Jeśli tak to powiedz mi, dlaczego byłem z tobą wcześniej, bo skoro nosisz obrączkę, to logiczne było, że nie chcesz seksu. Do niczego Cię nie zmuszałem. Taylor, jestem z tobą, bo jesteś niezwykła, a seks jest tylko dodatkiem, miłym, ale dodatkiem -no przecież nie mogłem jej powiedzieć, co naprawdę myślę i czuję.
-Przepraszam, jestem głupia, źle zinterpretowałam twoje zachowanie, przepraszam. Myślałam, że chciałeś się teraz ze mną kochać? - hmm, sądzę, że odrobina szczerości nie zaszkodzi
-Bo chciałem, chcę i będę chciał. Bardzo mnie nakręcasz, nie mogę przestać myśleć o twoim ciele, o tym, co się wydarzyło między nami, i o tym, co jeszcze się wydarzy, kocham Cię i to normalne, że mnie podniecasz, ale nigdy do niczego Cię nie zmuszę. Nie musisz się obawiać - to jest szczera prawda i mam nadzieję, że to doceni. Nie oznacza to wcale, że ta sytuacja mi odpowiada, ale cóż zrobić.
-Dziękuję -przytuliła mnie mocno, a ja mimo złości na zaistniałą sytuację odwzajemniłem uścisk - Podniecam Cię?
-Jak cholera, ale nie bądź okrutna i nie ciągnij tego tematu - zaczęła się śmiać, ale obiecała, że jeszcze kiedyś sprawi mi przyjemną niespodziankę. Cóż, mam nadzieję, że warto będzie czekać. Zostałem u Taylor jeszcze jakieś pół godziny, po czym poszedłem do domu pod pretekstem spakowania walizek. Jak tylko wróciłem do domu zrobiłem sobie szybkie spotkanie z Renią Rączkowską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz