Kevin
Stanąłem przed lustrem i zobaczyłem, że koło oka mam
wielkiego, fioletowego siniaka. „Kurwa” pomyślałem w myślach, w innych
okolicznościach powiedziałbym to na głos, ale Franki siedzi u mnie w pokoju i
bawi się samochodzikami. To jedyna osoba, zaraz po mamie oczywiście, którą
szanuję, nie chcę przy nim przeklinać, bo on jest jeszcze mały. On na pewno będzie
inny niż ja czy Joe, dopilnuję tego. Oczywiście nie dopuszczę też, żeby był
taki jak Nick, cichy, spokojny. Nie chcę, żeby Frankiego kiedyś zdradziła
dziewczyna, a nawet, jeżeli to zrobi to on będzie umiał się po tym pozbierać,
na pewno nie będzie płakał.
W mojej kieszeni zacząć wibrować telefon, wyciągnąłem go i
spojrzałem na wyświetlacz. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Ashley, co słychać?
-Cześć Kev, tak sobie pomyślałam, czy nie chciałbyś się
spotkać?
-Chętnie, ale jeżeli nie będzie Ci przeszkadzało towarzystwo
młodego.
-Nicka?
Zaśmiałem się, Nicka na pewno bym nie zabrał.
-Nie Jego, Frankiego.
-A już myślałam, że polubiliście się z Nickiem. Oczywiście,
że Franki nie będzie mi przeszkadzał. Przecież to nie randka, tylko spotkanie.
Może weźmiemy go do cyrku?
-Do cyrku? Dawno tam nie byłem… chyba ostatni raz z Tobą.
-Ja też ostatni raz byłam z Tobą.
-To przyjedziemy po Ciebie za godzinę.
Ubrałem Frankiego, następnie siebie, na swojego siniaka
nałożyłem puder, który znalazłem u mamy w kosmetyczce i pojechaliśmy po Ashley.
Dziewczyna już na nas czekała przed bramką. Była bardzo ładnie ubrana, miała na
sobie luźną, zieloną sukienkę i japonki. Usiadła koło mnie i pojechaliśmy w
stronę parku, w którym dzisiaj był rozłożony cyrk. Franki, gdy tylko zobaczył
klaunów i słonie zaczął cieszyć się jak głupi, pobiegł szybko do chłopka, który
rozdawał balony w kształcie piesków. Ashley popatrzyła na mnie i lekko się
uśmiechnęła.
-Jesteś dzisiaj jakiś inny.
-Inny? To znaczy? – zapytałem zaciekawiony jej odpowiedzią.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale przy Frankim jesteś
fajniejszy, nie mówisz takim tonem jakby wszyscy byli od Ciebie gorsi.
-Ja mówię takim tonem?
-Niestety, chciałabym, ale nie mogę zaprzeczyć. Zachowujesz
się jakby pieniądze dawały szczęście, a przecież to jest oczywiste, że one
tylko niszczą życie.
-Dlaczego tak myślisz?
-Popatrz na siebie i Twoich braci. Kiedy ostatni raz
usiedliście w trójkę i gadaliście o głupotach, grając w karty i jedząc pizze?
Na chwilę się zamyśliłem, przypomniałem sobie dzieciństwo,
gdy wspólnie z braćmi i rodzicami chodziliśmy do parku, tak to było dawno, ale
teraz już jesteśmy starsi i w ogóle wszystko jest inne.
-Widzisz… nawet sam nie pamiętasz. Mam nadzieję, że kiedyś
będziecie umieli ze sobą rozmawiać. W końcu rodzinę ma się jedną, a jej nie
kupisz nawet jak będziesz najbogatszym człowiekiem na całym świecie.
Ashley poszła do Frankiego a ja stałem jak słup i nie
umiałem się ruszyć, jej słowa chyba mnie zabolały, ale dlatego, że były
prawdziwe.
Nick
Doceniam troskę mojego brata, ale nie chciałem, żeby ta
sytuacja doprowadziła do bójki między nim, a Kevinem. Chciał mi pomóc,
rozumiem, ale wolę cierpieć samotnie. Nie lubię, gdy ktoś się nade mną użala.
Tak samo było, gdy wykryto u mnie cukrzycę. Okej, na początku byłem w szoku i
trochę mnie to przerastało, ale to przecież normalne, że w pierwszych chwilach
człowiek się boi, bo nie wie, co się z nim będzie działo. Nie potrzebowałem
wiele czasu, żeby nauczyć się z tym żyć i całkiem nieźle mi to wychodzi. Nie
potrzebuję nikogo do pomocy i to mi daje satysfakcję. Ten fakt, że potrafię być
samodzielny, nawet przy czymś takim. Więc skoro sam sobie poradziłem… i dalej
radzę z chorobą, to nie poradzę sobie sam ze złamanym sercem? Joe mnie chyba
nie docenia. W tym wypadku było tak samo, też na początku byłem w szoku, stąd
łzy i chwila słabości. I może teraz faktycznie potrzebowałem się komuś
zwyczajnie wypłakać w ramię, ale mam nadzieję, że Joe zdaje sobie sprawę, że to
był pierwszy i ostatni raz. Wciąż chce mi się płakać i tak będzie, dopóki nie
pogadam z Summer… Chcę to zrobić jak najszybciej, ale wiem też, jak zareaguje
Tamy, kiedy jej powiem, że jutro nie spędzę z nią całego dnia, bo muszę się
spotkać z dziewczyną… Wścieknie się… ale trudno… Nie chcę dłużej tego ciągnąć.
Co prawda, mógłbym z nią zerwać przez telefon, albo jeszcze lepiej, przez
sms’a, ale nie jestem aż takim dupkiem. Poza tym, chcę zobaczyć jej minę i
reakcję.
Wziąłem komórkę i do niej zadzwoniłem.
-Cześć skarbie, o co chodzi?
-Cześć Summer… masz jutro czas? Muszę się z Tobą spotkać.
-Jasne, a… coś się stało?
-Nie. Chcę tylko pogadać.
-Okej, nie ma problemu – jej głos był dość niepewny.
-O dwunastej w parku?
-Dobrze. Nick, wszystko w porządku?
-Tak, wszystko dobrze – miałem dość chłodny ton, ale nie
było mnie stać na nic lepszego – Do jutra.
Rozłączyłem się, nie chcąc dłużej ciągnąć tej rozmowy. Może
to nie było miłe, ale niech się dziwka zastanawia o co jestem zły.
Potrzebowałem chwili, żeby opanować złość i smutek, a kiedy mi się to udało,
zadzwoniłem do Tamary.
-Siema, co tam?
-Nie wiem, czy jutro przyjdę. Będziesz zła?
-Zależy jaki jest tego powód – już była zła.
-Muszę pogadać z Summer…
-Aha, fajnie… no miło…
-O co Ci chodzi?
-O to, że umawialiśmy się, że pogodzisz miłość z przyjaźnią.
A teraz co, olewasz mnie dla tej pustej blondyny?
-Nie olewam Cię. Jakbym to robił, to bym nie zadzwonił.
-I mogłeś nie dzwonić…
-Przepraszam, muszę z nią pogadać.
-Jasne, nie tłumacz się. Cześć…
Rozłączyła się. Tak, jak myślałem. Eh… Wynagrodzę jej to
jakoś…
Długo nie mogłem zasnąć. Rano nawet nie zszedłem na
śniadanie. Nie tylko dlatego, że nie byłem głodny. Po prostu nie miałem ochoty
słuchać opowieści Kevina, jak był w klubie i Joego jak zaliczył, czy nie
zaliczył Taylor. No i też nie chciałem im psuć atmosfery, a czułem, że tak
będzie, po wczorajszym zajściu. Po prostu do jedenastej przesiedziałem w
pokoju, a potem bez słowa wyszedłem z domu. Do parku szedłem najbardziej
okrężną drogą, żeby jeszcze o tym wszystkim pomyśleć. Summer przyszła kilka
minut po mnie. Oczywiście uśmiechnięta.
-Cześć kochanie – próbowała mnie pocałować, ale się
odsunąłem – o co chodzi?
-Wiesz… ktoś kiedyś powiedział, że jeśli kochasz dwie osoby,
to wybierz tą drugą, bo gdybyś naprawdę kochała tę pierwszą, to nigdy nie
zakochałabyś się w tej drugiej…
-O czym Ty mówisz?
-Fajnie było się mną pobawić, no nie? Też mi się podobało.
Także dziękuję za wszystko. A teraz możesz iść do swojego nowego kolegi. Bo na
pewno jest o niebo lepszy ode mnie.
-Nick, ja…
-Co? Myślałaś, że się nie dowiem? No widzisz, pomyliłaś się.
Kochałem Cię Summer. Wszystko mógłbym Ci wybaczyć, ale nie to. Szkoda, że muszę
to powiedzieć… To koniec…
Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę domu, jednak
zatrzymałem się, gdy usłyszałem jej płacz. Spojrzałem na nią. Wyglądała na
załamaną, ale jakoś nie specjalnie mnie to wzruszało.
-Zabolało? Mnie bardziej…
Chciałem iść do domu, ale wpadłem na lepszy pomysł.
Wstąpiłem do sklepu muzycznego, a Potem prosto do Tamary.
-Co tu robisz? Miałeś być z Summer.
-Nie. Miałem pogadać z Summer. Już to zrobiłem, więc
przyszedłem do Ciebie. Mogę wejść?
Westchnęła i zaczęła iść w stronę kuchni. Poszedłem za nią.
-A Ty nie w szkole?
-Jak widać nie – usiadła na szafce i wypiła herbatę. Miała
na sobie szare, dresowe spodnie i czarną bluzę.
-Jesteś chora?
-Ta… powiedzmy. I zła…
-Przeze mnie?
-Też.
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Przepraszam, trochę głupio się zachowałem…
-Tak. Powinieneś był być tu ze mną cały czas, tak jak
obiecałeś wczoraj.
-Nie, powinienem był Ci od razu powiedzieć, dlaczego to
spotkanie było tak ważne.
-No dobra… więc słucham.
-Zerwałem z nią.
-Co? – spojrzała na mnie całkiem zaskoczona – dlaczego?
-Cóż… widać, miała w sobie tyle miłości, że dzieliła ją
pomiędzy dwóch facetów.
-Yh… szmata… jebnę jej…
-Dlaczego?
-Bo tylko ja mogę Cię ranić.
Lekko się uśmiechnąłem – Dzięki. O właśnie, mam coś dla
Ciebie – dałem jej płytę.
-Co to?
-Metallica. DVD z koncertu w Toronto. Mam nadzieję, że
poprawi Ci humor.
-Nick, kurde… nie musiałeś.
-Ale chciałem.
-Ale… nie lubię, jak ktoś mi kupuje coś, na co mnie nie
stać.
-Przestań, bo Cię trzepnę. Mimo, że nie biję dziewczyn. To
co, oglądamy? – Uśmiechnąłem się.
-No jasne, że tak – Odwzajemniła gest – dziękuję.
-Nie ma za co.
Byłem u niej do wieczora. Oglądnęliśmy całe nagranie, a
potem prawie godzinę rozmawialiśmy. O wszystkim. Później Tamy zasnęła, wtulona
we mnie, więc zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku. Wtedy chwyciła
mnie za nadgarstek, nie otwierając oczu.
-Nie chodź…
-A jak Twoja mama wróci? Wiesz, że i tak za mną nie
przepada.
-Nie wróci. Znaczy wróci, ale rano.
-No dobra, to mogę zostać – położyłem się obok niej. Tamy
znów zasnęła, a ja patrzyłem przez okno, dopóki się we mnie nie wtuliła. Wtedy
poczułem to przyjemne uczucie, chociaż wcale nie chciałem go poczuć.
-Kurwa…
-Co się stało? – Tamara od razu otworzyła oczy i spojrzała
na mnie lekko zdziwiona.
-Nic…
Wrednie się uśmiechnęła – stanął Ci?
Przemilczałem to, a ona zaczęła się śmiać.
-Biedactwo – wyraźnie poprawiło jej to humor – będziesz miał
co robić jak wrócisz do domu.
-Oj będę… - spojrzałem na nią. Cały czas się uśmiechała –
śpij.
-No dobrze… - znów się we mnie wtuliła i zamknęła oczy.
-Robisz to specjalnie. Lubisz się nade mną znęcać, no nie?
Tamara zaczęła się szczerzyć – uwielbiam.
Po chwili znów zasnęła, a ja zaraz po niej. Ale już nie
spaliśmy długo. Do domu wróciłem po jedenastej.
Joe
-O tak, Joe.
Jeszcze... proszę... Jeszcze... O tak- nie sądziłem, że z Tay będzie taka
bogini seksu. Ale to, co właśnie ze mną wyprawiała było nie do opisania. Nie
wiem ile godzin już się kochaliśmy, ale przerobiliśmy kolokwialnie mówiąc
połowę kamasutry. Zwykle kochałem się tylko w tzw. pozycji misjonarskiej, bo
dziewczyny nie chcą przechodzić inicjacji seksualnej w innej, a ja nie lubię
dziewczyn, które miały kogoś przede mną. I nie chodzi tu o to, że boję się
porównywania, bo tak nie jest, po prostu brzydzę się na samą myśl, że czyjś
penis wchodził w dziewczynę, z którą ja teraz jestem. Wracając do pozycji to
mam kilka swoich ulubionych. Na pieska jest fantastyczna, można w niej niesamowicie
zaspokajać swoją partnerkę, równocześnie w nią wchodzić, pieścić jej piersi, i
słodki guziczek, a widok tyłka Taylor niesamowicie podkręca atmosferę. Równie
przyjemnie było na tzw. łyżeczki, ta pozycja jest dużo bardziej romantyczna niż
na pieska, a zapewnia równie miłe doznania
-Joe, wstawaj, no
dalej chcę się bawić, obiecałeś, że jak wrócę to się pobawimy. Joe, co się
stało z twoim siusiakiem? MAMO, A JOEMU SPARALIŻOWAŁO SIUSIAKA!
Muszę przyznać, że sen
był niezwykle realistyczny, chyba będę musiał pogadać z panną Swift, musimy ten
sen wprowadzić w życie. Ale to za chwilę, najpierw muszę zająć się natrętem
-Franki, zamknij się
już, proszę, nic mi nie jest. I już wstaję. Tylko najpierw zejdź ze mnie.
Kiedy wychodziłem z
pokoju zobaczyłem kpiarski uśmieszek u Kevina, pewnie słyszał krzyki młodego...
Pewnie cała dzielnica je słyszała.
Po dwóch niezwykle
długich godzinach, w końcu udało mi się wyrwać z objęć bestii i postanowiłem
spotkać się z moją dziewczyną, w końcu jutro wyjeżdżam i nie zobaczymy się
przez kolejne 4 miesiące
Kiedy wszedłem do pokoju Taylor, poczułem ekscytacje, po raz
pierwszy miałem kochać sie z ta sama dziewczyna po raz drugi, teraz mogłem
pozwolić sobie na namawianie na zmianę pozycji. Miałem nadzieje ze uda nam sie
spróbować którejś z tych z mojego snu. Usiadłem jak zwykle na jej łóżku, chwile
później dołączyła do mnie przynosząc wcześniej napoje.
-Jutro rano wyjeżdżamy, wiec chciałem sie nacieszyć Toba
póki mogę. Mam nadzieje ze nie gniewasz sie ze nie przyszedłem wczoraj. Tyle
sie działo. Nawet nie wiem, od czego zacząć.
-Nie gniewam sie, rozumiem - uśmiechnęła się delikatnie, a
ja czułem nie naprawdę szczęśliwy w tym związku. Mimo ze został zaaranżowany,
to naprawdę dobrze trafiłem, Tay jest mila, inteligentna, wie, co to dobra
zabawa, no i najważniejsze, jest świetna w łóżku.
-Jesteś najlepszą dziewczynę, jaką mógłbym mieć -
Przytuliłem ją całując w głowę, następnie pociągnąłem ją za sobą po pozycji
leżącej. Leżeliśmy tak, tuląc się do siebie i delektując swoja obecnością. Po jakimś
czasie, nie wiem dokładnie jakim, zacząłem ją całować, nie tylko usta, choć to
w największym stopniu, ale również policzki, szyję, nawet uszy. Początkowo nie
protestowała, ale za chwilę zaczęła się wyrywać.
-Joe, przestań. Przestań proszę - Przestałem, w końcu nie
wychowano mnie na gwałciciela - Nie jestem dziwką, nie będziemy uprawiać seksu,
kiedy tylko najdzie Cię na to ochota.
-Tay, o co Ci chodzi? Zrobiłem coś nie tak? Uraziłem Cię
jakoś? - nie wiem, w co ona pogrywa, ale mi się to nie podoba, bądź co bądź,
jesteśmy jednak parą, wypada się jakoś zachować- Jeśli tak to przepraszam, nie
chciałem żebyś tak się poczuła.
-Ale tak się czuję, nie chcę kochać się na każde twoje
zawołanie, moje podejście do seksu się nie zmieniło, nadal jest to coś wyjątkowego,
coś, co łączy i umacnia miłość dwojga ludzi, nie zabawa, dla zaspokojenia
zwierzęcych żądz.
-Dla mnie to też było coś wyjątkowego, sądzisz, że jestem z
tobą dla seksu? Jeśli tak to powiedz mi, dlaczego byłem z tobą wcześniej, bo
skoro nosisz obrączkę, to logiczne było, że nie chcesz seksu. Do niczego Cię
nie zmuszałem. Taylor, jestem z tobą, bo jesteś niezwykła, a seks jest tylko
dodatkiem, miłym, ale dodatkiem -no przecież nie mogłem jej powiedzieć, co
naprawdę myślę i czuję.
-Przepraszam, jestem głupia, źle zinterpretowałam twoje
zachowanie, przepraszam. Myślałam, że chciałeś się teraz ze mną kochać? - hmm,
sądzę, że odrobina szczerości nie zaszkodzi
-Bo chciałem, chcę i będę chciał. Bardzo mnie nakręcasz, nie
mogę przestać myśleć o twoim ciele, o tym, co się wydarzyło między nami, i o
tym, co jeszcze się wydarzy, kocham Cię i to normalne, że mnie podniecasz, ale
nigdy do niczego Cię nie zmuszę. Nie musisz się obawiać - to jest szczera
prawda i mam nadzieję, że to doceni. Nie oznacza to wcale, że ta sytuacja mi
odpowiada, ale cóż zrobić.
-Dziękuję -przytuliła mnie mocno, a ja mimo złości na
zaistniałą sytuację odwzajemniłem uścisk - Podniecam Cię?
-Jak cholera, ale nie bądź okrutna i nie ciągnij tego tematu
- zaczęła się śmiać, ale obiecała, że jeszcze kiedyś sprawi mi przyjemną
niespodziankę. Cóż, mam nadzieję, że warto będzie czekać. Zostałem u Taylor
jeszcze jakieś pół godziny, po czym poszedłem do domu pod pretekstem spakowania
walizek. Jak tylko wróciłem do domu zrobiłem sobie szybkie spotkanie z Renią
Rączkowską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz