piątek, 31 maja 2013

11. Ty już ją przeleciałeś



Kevin

Nareszcie pojechaliśmy w trasę, cieszyłem się, bo w końcu udało mi się namówić tatę na to, żeby sprzedawać trochę więcej biletów i chciałem zobaczyć jak to teraz będzie wyglądać. Już czułem zapach tych pieniędzy! Bo przecież pieniądze tak pięknie pachną, a za nie można kupić sobie bardzo fajne rzeczy. Takie jak na przykład nowe porsche! Oj tak! Już mam przed oczami tą zazdrość znajomych! Takiego wozu jeszcze nikt nie miał w okolicy! Będę pierwszy! Ale dobra wróćmy na razie do teraźniejszości. Więc wyruszyliśmy z braćmi w kolejny etap trasy, a dokładnie do Meksyku. Bracia jeszcze spali, ale ja już zacząłem się kręcić po naszej busowej kuchni. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Jednego, czego nie lubię w trasie to to, że mieszkamy w busie, w którym jest tak mało miejsca. To jest okropne! Dlatego też postanowiłem pójść na stadion gdzie mamy dzisiaj wieczorem koncert, żeby sprawdzić jak idą przygotowania i trochę poćwiczyć. Napisałem na kartce, gdzie rodzina może mnie szukać i zostawiłem ją w kuchni.
Gdy doszedłem już na miejsce, przywitałem się z paroma osobami i podszedłem do sprzętu, a dokładnie do mojej gitary. Zacząłem na niej grać i straciłem rachubę czasu, nagle spojrzałem na telefon i okazało się, że siedzę tutaj już 3 godziny a moich braci nadal nie ma. Wstałem, żeby rozprostować kości i nagle moje oczy zauważyły bardzo seksowną dupeczkę, która była wypięta w moją stronę. Nie powiem, trochę mnie podnieciła. Miała naprawdę idealne kształty. Nie za gruba, ale też nie za chuda. Była taka… taka w sam raz. A te obcisłe, czarne spodnie tylko podkreślały to, że jest idealne. W moich spodniach zrobiło się ciasno, gdyby nie Ci ludzie dookoła pewnie nie zastanawiałbym się tylko zacząłbym ją pieścić.
Nagle usłyszałem to cholerne imię, które miałem nadzieję już nigdy nie usłyszeć.
-Adam możesz tu na chwilę podejść.
To, co się stało następnie było chyba najgorszą rzeczą w moim życiu! Okazało się, że moja idealna i seksowna dupeczka należała do Adama! Tak, tak! Do tego Adama! Nagle poczułem jak moje serce przyśpiesza, a krew odpływa mi z twarzy. Na plecach poczułem krople potu. Przecież to musi być jakiś głupi żart! Jak mogłem się podniecić na dupę tego kretyna?! Zrobiło mi się duszno, a świat zaczął wirować. Musiałem wyjść na powietrze, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Ale nawet nie zrobiłem kroku jak usłyszałem jego głos.
-Kevin, wszystko w porządku?
Popatrzyłem na niego najgroźniej jak tylko umiałem.
-Nie Twój zasrany interes dupku.
Po tych słowach wyszedłem z budynku. Przecież to jest głupi sen… jeden wielki koszmar. Zacząłem się szczypać po ręce, ale niestety nie budziłem się w swoim łóżku tylko stałem koło wielkiego drzewa.

Nick

Obudziłem się… o, przepraszam. Tamy obudziła mnie po ósmej, dzwoniąc jak wściekła. Po dwóch razach odebrałem.
-Lepiej, żeby to było coś ważnego, bo jak nie, to masz przejebane koleżanko.
Usłyszałem jej niewinny śmiech.
-Ja chciałam tylko zapytać, czy już wstałeś…
-Zgadnij…
-No chyba tak. Wyspałeś się? – mógłbym przysiąc, że się szczerzy do komórki.
-Nie…
-A czemu?
-Przez taką wredną dziewczynę, która uwielbia się nade mną pastwić.
-Oj… co za niedobra dziewczyna. Pa – rozłączyła się, a ja próbowałem z powrotem zasnąć, niestety bezskutecznie. Po dziesięciu minutach wstałem i poszedłem do „kuchni”, gdzie znalazłem kartkę od Kevina. W sumie, cieszyłem się, że go nie spotkam, bo przynajmniej nie miałem od rana zrytego humoru. Na szybko wypiłem szklankę wody, po czym doprowadziłem się do stanu przyzwoitości i poszedłem się przejść. Oczywiście zaraz musiały się do mnie przyczepić fanki. Nie, żebym miał im to za złe, ale to jest czasem już nudne. Jedna była wyjątkowo ładna. Oprócz autografu i wspólnego zdjęcia, chwilę z nią pogadałem, tak na luzie.
-To prawda, że rozstałeś się z dziewczyną?
-Cóż, nie będę kłamał. Tak, to prawda – okej, nie powinienem być tak szczery, ale… nie mogłem się powstrzymać. Przecież nie mam, z kim o tym pogadać.
-To przykre… pewnie źle się z tym czujesz…
Miałem potwierdzić jej odpowiedź, ale poczułem, że ktoś oparł ręce o moje ramię. To była Tamara. Spojrzała wzrokiem mordercy na dziewczynę, która lekko się do mnie uśmiechnęła.
-Mam nadzieję, że się kiedyś jeszcze spotkamy.
-Ja też – odwzajemniłem uśmiech. Fanka poszła w swoją stronę, a ja jeszcze chwilę się jej przyglądałem.
-Ale dupa, co? sam seks. Już ją pewnie w myślach rozbierasz. Ba, Ty już ją przeleciałeś i czekasz na drugą rundę.
-No… - powiedziałem bez zastanowienia.
-Pomóc Ci przestać o niej myśleć?
-Mhm… - wciąż nie mogłem oderwać wzroku od oddalającej się dziewczyny. Udało mi się to, gdy Tamara uderzyła mnie kolanem tam, gdzie boli.
-Kurwa… kobieto, ja chcę mieć jeszcze dzieci…
-To się nie podniecaj na widok pierwszej, lepszej dziwki. Bo może kiedyś mnie obok nie będzie i nie powstrzymam Cię przed przeleceniem jej, zrobisz to, złapiesz jakiegoś syfa i dopiero będzie problem.
-Jak Ty się o mnie troszczysz – uśmiechnąłem się.
-Nie, wcale nie. Wyspałeś się? – wrednie się uśmiechnęła.
-Już pytałaś. Nie, nie wyspałem się.
-Przeze mnie?
-Tak.
-Oj… jakże mi przykro.
Westchnąłem i znów spojrzałem w stronę, w którą poszła ta dziewczyna.
-Dlaczego ja sobie nie znalazłem normalnej koleżanki…
-Dlaczego nienormalny chłopak miałby mieć normalną koleżankę?
-W sumie racja. Co robimy?
-Chodź! – chwyciła mnie za rękę, pociągnęła na jakąś polanę i poszliśmy się przejść. Łaziliśmy po miejscach, gdzie nie było zbyt wielu ludzi. Wyszło mi to na dobre, bo się dotleniłem i odstresowałem, a to jest najlepsze, co może się stać z człowiekiem przed koncertem. 

Joe

Wróciliśmy do trasy koncertowej, i szczerze mówiąc jest dużo ciekawiej niż przed przerwą. Teraz pojechała z nami Tamy, w końcu udało jej się załatwić nauczanie domowe, więc nie musi się już szkołą przejmować, znaczy musi, i razem z Nickiem siedzą nad zeszytami codziennie, ale przynajmniej nie jest teraz uwiązana w LA. Nic do niej nie mam, nie znam jej, ale ma pozytywny wpływ na Lokowatego, więc się nie czepiam, a i ciuchy wybiera nam niezłe. Dołączyła so nas też Agnes, i już po tych kilku godzinach na próbie widzę, że będzie dużo przyjemniej niż z Nikki. Nie to, że Nikki była jakaś zła, ale była zbyt sztywna, Agi jest inna, mimo, że jest cicha i bardzo spokojna, to widać po jej oczach, że ma rozrywkową duszę, i wystarczy trochę czasu a się nieźle rozkręci. No i jest też Adam za Harrego, ale on izoluje się tak samo jak poprzednik. Ogólnie to dużo jest nowych, i w końcu ktoś w naszym wieku, nie żeby Harry był starszy, ale to wyjątek, pozostali, z którymi współpracujemy są zwykle starsi.
Skoro Nick zżył się trochę z Tamarą, to pomyślałem, że moglibyśmy spotkać się wieczorem po koncercie w większym gronie i trochę się poznać, miło by było w końcu pobyć z rówieśnikami. Kevin był niechętny temu pomysłowi, ale to u niego normalne, w końcu on nie zadaje się z "niższymi sferami". Za to Nick poparł mój pomysł, uznał, że dobrze będzie poznać ludzi, z którymi spędzimy następne 4 miesiące. Tak, więc wszystko ustalone, po koncercie spotykamy się u mnie w pokoju, znaczy, dajemy sobie jakąś godzinę, i to nie ze względu na mnie i fankę, bo dzisiaj odpuszczę, nie mogę pozwolić żeby ktoś z nowych coś zauważył. Opóźnienie spowodowane jest tym, że postanowiłem, mimo głośnych sprzeciwów Kevina, zaprosić Adama, w sumie zrobiłem to tylko po to żeby Nessa czuła się mniej nieswojo, a Adam musi złożyć sprzęt po koncercie, więc od razu przyjść nie może. W sumie nam też ta godzina się przyda, bo po koncercie to pot leje się z nas strumieniami, więc wytrzymanie z nami w jednym pomieszczeniu choćby minutę jest wyczynem godnym podziwu.
Wszyscy już się zeszli, ale jest dość sztywno, rozmowa nie bardzo się klei.
-A, co byście powiedzieli na butelkę? Albo grę w 20 pytań? -taka propozycja z ust cichej Agnes... no proszę, nie doceniałem dziewczyny
-Na trzeźwo? -Kevin bardzo bezpośrednio podszedł do sprawy, ale w sumie wszyscy tu i tak wiedzą, że pijemy, wiec, po co sie ukrywać
-Tak będzie ciekawiej.
-Dobra, tylko znajdę jakąś butelkę. -znalezienie butelki nie było trudne, zwłaszcza siedząc przy Nicku, on zawsze ma przy sobie, co najmniej jedną.
-To może gramy tylko na prawdę? Tak żeby się lepiej poznać? -sam nie wierzyłem, że to zaproponowałem. O dziwo wszyscy sie na to zgodzili. Padło na Tamarę, uznałem, że na początek nie będę zbyt wścibski- Ilu miałaś facetów?
-Tak właściwie to prawdziwego chłopaka... to żadnego.- Ok, lekko mnie przytkało, zdecydowanie nie wygląda na taką, co to nigdy nic. Tamara wykręciła Adama.
-Hmm... No to może... Urwał Ci się kiedyś film, albo straciłeś panowanie nad swoim ciałem?
-Raz, jakieś dwa lata temu, koledzy namówili mnie na jointa. Film mi się nie urwał, ale straciłem kontrolę i nie podobało mi się to. -Adam zareagował bardzo szybko, nie dając nikomu ciągnąć tego tematu- Moja kolej?- zakręcił butelką nie czekając na odpowiedź. Padło na Nicka. - Zdradź nam swoją największą tajemnicę, coś, o czym nikomu nie mówiłeś.
-A co on może takiego powiedzieć, przecież to cholerny świętoszek
-Kevin, daruj sobie, to miał być miły wieczór, a ty zachowujesz się jakby Ci ktoś w gacie narobił. Mógłbyś z łaski swojej swoje komentarze zachować dla siebie.
-Sorry nic już nie mówię.- Widać, że chciał coś powiedzieć, ale w końcu przed nimi też musimy zgrywać w miarę zgodne rodzeństwo
-Więc Nick? -spojrzałem na brata, a on miał niepewny wyraz twarzy.
-Coś, o czym nie powiedziałem nikomu... Przespałem się z Summer
-Żartujesz? A ona Cię po tym zdradziła? A to suka. Nie żebym zmienił zdanie na twój temat, ale...
-Kevin!!
-Dobra, już się zamykam.
Graliśmy już prawie godzinę, a większość pytań była, że tak się wyrażę lekkostrawna, nic prowokującego, zwykłe pytania żeby lepiej się poznać, teraz Kevin miał zadać pytanie Agnes, nie wiem, dlaczego, ale czułem, że nie będzie to normalne pytanie.
-Z iloma facetami spałaś?
-Z żadnym, jestem dziewicą.
Kevin chciał skomentować jakoś to wyznanie, ale kopnąłem go w kostkę, niby przypadkiem, więc siedział cicho. Graliśmy dalej, znowu pytania były nudne, ale do czasu... teraz Tamy pytała mnie
-Joe, jesteś prawiczkiem? Nie! Czekaj... Zadam pytanie inaczej. Rozdziewiczyłeś kogoś? -nie chciałem kłamać, ale też nie planowałem mówić całej prawdy.
-Zdarzyło mi się.- Oczy wszystkich skierowały się na mnie. Co, nie zdziwiło ich, że Nick uprawiał sex, a ja ich zdziwiłem? Znaczy bracia pewnie patrzeli na mnie ciekawi ile powiem- Spałem z Taylor.
Agnes nie miała już chyba pomysłu, więc wzięła przykład z Adama i kiedy miała zadać pytanie Kevinowi kazała mu zdradzić jakąś tajemnicę.
-Hmm... Całowałem się z wieloma dziewczynami, ale tak na prawdę do żadnej z nich nic szczególnego nie czułem.
Siedzieliśmy tak i graliśmy do ok. 2 nad ranem, i było całkiem przyjemnie, nawet Kevin wyluzował się na ten jeden wieczór i nie zachowywał się jakby miał muchy w nosie.

czwartek, 30 maja 2013

10. JOEMU SPARALIŻOWAŁO SIUSIAKA!



Kevin

Stanąłem przed lustrem i zobaczyłem, że koło oka mam wielkiego, fioletowego siniaka. „Kurwa” pomyślałem w myślach, w innych okolicznościach powiedziałbym to na głos, ale Franki siedzi u mnie w pokoju i bawi się samochodzikami. To jedyna osoba, zaraz po mamie oczywiście, którą szanuję, nie chcę przy nim przeklinać, bo on jest jeszcze mały. On na pewno będzie inny niż ja czy Joe, dopilnuję tego. Oczywiście nie dopuszczę też, żeby był taki jak Nick, cichy, spokojny. Nie chcę, żeby Frankiego kiedyś zdradziła dziewczyna, a nawet, jeżeli to zrobi to on będzie umiał się po tym pozbierać, na pewno nie będzie płakał.
W mojej kieszeni zacząć wibrować telefon, wyciągnąłem go i spojrzałem na wyświetlacz. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Ashley, co słychać?
-Cześć Kev, tak sobie pomyślałam, czy nie chciałbyś się spotkać?
-Chętnie, ale jeżeli nie będzie Ci przeszkadzało towarzystwo młodego.
-Nicka?
Zaśmiałem się, Nicka na pewno bym nie zabrał.
-Nie Jego, Frankiego.
-A już myślałam, że polubiliście się z Nickiem. Oczywiście, że Franki nie będzie mi przeszkadzał. Przecież to nie randka, tylko spotkanie. Może weźmiemy go do cyrku?
-Do cyrku? Dawno tam nie byłem… chyba ostatni raz z Tobą.
-Ja też ostatni raz byłam z Tobą.
-To przyjedziemy po Ciebie za godzinę.
Ubrałem Frankiego, następnie siebie, na swojego siniaka nałożyłem puder, który znalazłem u mamy w kosmetyczce i pojechaliśmy po Ashley. Dziewczyna już na nas czekała przed bramką. Była bardzo ładnie ubrana, miała na sobie luźną, zieloną sukienkę i japonki. Usiadła koło mnie i pojechaliśmy w stronę parku, w którym dzisiaj był rozłożony cyrk. Franki, gdy tylko zobaczył klaunów i słonie zaczął cieszyć się jak głupi, pobiegł szybko do chłopka, który rozdawał balony w kształcie piesków. Ashley popatrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Jesteś dzisiaj jakiś inny.
-Inny? To znaczy? – zapytałem zaciekawiony jej odpowiedzią.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale przy Frankim jesteś fajniejszy, nie mówisz takim tonem jakby wszyscy byli od Ciebie gorsi.
-Ja mówię takim tonem?
-Niestety, chciałabym, ale nie mogę zaprzeczyć. Zachowujesz się jakby pieniądze dawały szczęście, a przecież to jest oczywiste, że one tylko niszczą życie.
-Dlaczego tak myślisz?
-Popatrz na siebie i Twoich braci. Kiedy ostatni raz usiedliście w trójkę i gadaliście o głupotach, grając w karty i jedząc pizze?
Na chwilę się zamyśliłem, przypomniałem sobie dzieciństwo, gdy wspólnie z braćmi i rodzicami chodziliśmy do parku, tak to było dawno, ale teraz już jesteśmy starsi i w ogóle wszystko jest inne.
-Widzisz… nawet sam nie pamiętasz. Mam nadzieję, że kiedyś będziecie umieli ze sobą rozmawiać. W końcu rodzinę ma się jedną, a jej nie kupisz nawet jak będziesz najbogatszym człowiekiem na całym świecie.
Ashley poszła do Frankiego a ja stałem jak słup i nie umiałem się ruszyć, jej słowa chyba mnie zabolały, ale dlatego, że były prawdziwe.

Nick

Doceniam troskę mojego brata, ale nie chciałem, żeby ta sytuacja doprowadziła do bójki między nim, a Kevinem. Chciał mi pomóc, rozumiem, ale wolę cierpieć samotnie. Nie lubię, gdy ktoś się nade mną użala. Tak samo było, gdy wykryto u mnie cukrzycę. Okej, na początku byłem w szoku i trochę mnie to przerastało, ale to przecież normalne, że w pierwszych chwilach człowiek się boi, bo nie wie, co się z nim będzie działo. Nie potrzebowałem wiele czasu, żeby nauczyć się z tym żyć i całkiem nieźle mi to wychodzi. Nie potrzebuję nikogo do pomocy i to mi daje satysfakcję. Ten fakt, że potrafię być samodzielny, nawet przy czymś takim. Więc skoro sam sobie poradziłem… i dalej radzę z chorobą, to nie poradzę sobie sam ze złamanym sercem? Joe mnie chyba nie docenia. W tym wypadku było tak samo, też na początku byłem w szoku, stąd łzy i chwila słabości. I może teraz faktycznie potrzebowałem się komuś zwyczajnie wypłakać w ramię, ale mam nadzieję, że Joe zdaje sobie sprawę, że to był pierwszy i ostatni raz. Wciąż chce mi się płakać i tak będzie, dopóki nie pogadam z Summer… Chcę to zrobić jak najszybciej, ale wiem też, jak zareaguje Tamy, kiedy jej powiem, że jutro nie spędzę z nią całego dnia, bo muszę się spotkać z dziewczyną… Wścieknie się… ale trudno… Nie chcę dłużej tego ciągnąć. Co prawda, mógłbym z nią zerwać przez telefon, albo jeszcze lepiej, przez sms’a, ale nie jestem aż takim dupkiem. Poza tym, chcę zobaczyć jej minę i reakcję.
Wziąłem komórkę i do niej zadzwoniłem.
-Cześć skarbie, o co chodzi?
-Cześć Summer… masz jutro czas? Muszę się z Tobą spotkać.
-Jasne, a… coś się stało?
-Nie. Chcę tylko pogadać.
-Okej, nie ma problemu – jej głos był dość niepewny.
-O dwunastej w parku?
-Dobrze. Nick, wszystko w porządku?
-Tak, wszystko dobrze – miałem dość chłodny ton, ale nie było mnie stać na nic lepszego – Do jutra.
Rozłączyłem się, nie chcąc dłużej ciągnąć tej rozmowy. Może to nie było miłe, ale niech się dziwka zastanawia o co jestem zły. Potrzebowałem chwili, żeby opanować złość i smutek, a kiedy mi się to udało, zadzwoniłem do Tamary.
-Siema, co tam?
-Nie wiem, czy jutro przyjdę. Będziesz zła?
-Zależy jaki jest tego powód – już była zła.
-Muszę pogadać z Summer…
-Aha, fajnie… no miło…
-O co Ci chodzi?
-O to, że umawialiśmy się, że pogodzisz miłość z przyjaźnią. A teraz co, olewasz mnie dla tej pustej blondyny?
-Nie olewam Cię. Jakbym to robił, to bym nie zadzwonił.
-I mogłeś nie dzwonić…
-Przepraszam, muszę z nią pogadać.
-Jasne, nie tłumacz się. Cześć…
Rozłączyła się. Tak, jak myślałem. Eh… Wynagrodzę jej to jakoś…
Długo nie mogłem zasnąć. Rano nawet nie zszedłem na śniadanie. Nie tylko dlatego, że nie byłem głodny. Po prostu nie miałem ochoty słuchać opowieści Kevina, jak był w klubie i Joego jak zaliczył, czy nie zaliczył Taylor. No i też nie chciałem im psuć atmosfery, a czułem, że tak będzie, po wczorajszym zajściu. Po prostu do jedenastej przesiedziałem w pokoju, a potem bez słowa wyszedłem z domu. Do parku szedłem najbardziej okrężną drogą, żeby jeszcze o tym wszystkim pomyśleć. Summer przyszła kilka minut po mnie. Oczywiście uśmiechnięta.
-Cześć kochanie – próbowała mnie pocałować, ale się odsunąłem  – o co chodzi?
-Wiesz… ktoś kiedyś powiedział, że jeśli kochasz dwie osoby, to wybierz tą drugą, bo gdybyś naprawdę kochała tę pierwszą, to nigdy nie zakochałabyś się w tej drugiej…
-O czym Ty mówisz?
-Fajnie było się mną pobawić, no nie? Też mi się podobało. Także dziękuję za wszystko. A teraz możesz iść do swojego nowego kolegi. Bo na pewno jest o niebo lepszy ode mnie.
-Nick, ja…
-Co? Myślałaś, że się nie dowiem? No widzisz, pomyliłaś się. Kochałem Cię Summer. Wszystko mógłbym Ci wybaczyć, ale nie to. Szkoda, że muszę to powiedzieć… To koniec…
Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę domu, jednak zatrzymałem się, gdy usłyszałem jej płacz. Spojrzałem na nią. Wyglądała na załamaną, ale jakoś nie specjalnie mnie to wzruszało.
-Zabolało? Mnie bardziej…
Chciałem iść do domu, ale wpadłem na lepszy pomysł. Wstąpiłem do sklepu muzycznego, a Potem prosto do Tamary.
-Co tu robisz? Miałeś być z Summer.
-Nie. Miałem pogadać z Summer. Już to zrobiłem, więc przyszedłem do Ciebie. Mogę wejść?
Westchnęła i zaczęła iść w stronę kuchni. Poszedłem za nią.
-A Ty nie w szkole?
-Jak widać nie – usiadła na szafce i wypiła herbatę. Miała na sobie szare, dresowe spodnie i czarną bluzę.
-Jesteś chora?
-Ta… powiedzmy. I zła…
-Przeze mnie?
-Też.
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Przepraszam, trochę głupio się zachowałem…
-Tak. Powinieneś był być tu ze mną cały czas, tak jak obiecałeś wczoraj.
-Nie, powinienem był Ci od razu powiedzieć, dlaczego to spotkanie było tak ważne.
-No dobra… więc słucham.
-Zerwałem z nią.
-Co? – spojrzała na mnie całkiem zaskoczona – dlaczego?
-Cóż… widać, miała w sobie tyle miłości, że dzieliła ją pomiędzy dwóch facetów.
-Yh… szmata… jebnę jej…
-Dlaczego?
-Bo tylko ja mogę Cię ranić.
Lekko się uśmiechnąłem – Dzięki. O właśnie, mam coś dla Ciebie – dałem jej płytę.
-Co to?
-Metallica. DVD z koncertu w Toronto. Mam nadzieję, że poprawi Ci humor.
-Nick, kurde… nie musiałeś.
-Ale chciałem.
-Ale… nie lubię, jak ktoś mi kupuje coś, na co mnie nie stać.
-Przestań, bo Cię trzepnę. Mimo, że nie biję dziewczyn. To co, oglądamy? – Uśmiechnąłem się.
-No jasne, że tak – Odwzajemniła gest – dziękuję.
-Nie ma za co.
Byłem u niej do wieczora. Oglądnęliśmy całe nagranie, a potem prawie godzinę rozmawialiśmy. O wszystkim. Później Tamy zasnęła, wtulona we mnie, więc zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku. Wtedy chwyciła mnie za nadgarstek, nie otwierając oczu.
-Nie chodź…
-A jak Twoja mama wróci? Wiesz, że i tak za mną nie przepada.
-Nie wróci. Znaczy wróci, ale rano.
-No dobra, to mogę zostać – położyłem się obok niej. Tamy znów zasnęła, a ja patrzyłem przez okno, dopóki się we mnie nie wtuliła. Wtedy poczułem to przyjemne uczucie, chociaż wcale nie chciałem go poczuć.
-Kurwa…
-Co się stało? – Tamara od razu otworzyła oczy i spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
-Nic…
Wrednie się uśmiechnęła – stanął Ci?
Przemilczałem to, a ona zaczęła się śmiać.
-Biedactwo – wyraźnie poprawiło jej to humor – będziesz miał co robić jak wrócisz do domu.
-Oj będę… - spojrzałem na nią. Cały czas się uśmiechała – śpij.
-No dobrze… - znów się we mnie wtuliła i zamknęła oczy.
-Robisz to specjalnie. Lubisz się nade mną znęcać, no nie?
Tamara zaczęła się szczerzyć – uwielbiam.
Po chwili znów zasnęła, a ja zaraz po niej. Ale już nie spaliśmy długo. Do domu wróciłem po jedenastej.

Joe

-O tak, Joe. Jeszcze... proszę... Jeszcze... O tak- nie sądziłem, że z Tay będzie taka bogini seksu. Ale to, co właśnie ze mną wyprawiała było nie do opisania. Nie wiem ile godzin już się kochaliśmy, ale przerobiliśmy kolokwialnie mówiąc połowę kamasutry. Zwykle kochałem się tylko w tzw. pozycji misjonarskiej, bo dziewczyny nie chcą przechodzić inicjacji seksualnej w innej, a ja nie lubię dziewczyn, które miały kogoś przede mną. I nie chodzi tu o to, że boję się porównywania, bo tak nie jest, po prostu brzydzę się na samą myśl, że czyjś penis wchodził w dziewczynę, z którą ja teraz jestem. Wracając do pozycji to mam kilka swoich ulubionych. Na pieska jest fantastyczna, można w niej niesamowicie zaspokajać swoją partnerkę, równocześnie w nią wchodzić, pieścić jej piersi, i słodki guziczek, a widok tyłka Taylor niesamowicie podkręca atmosferę. Równie przyjemnie było na tzw. łyżeczki, ta pozycja jest dużo bardziej romantyczna niż na pieska, a zapewnia równie miłe doznania
-Joe, wstawaj, no dalej chcę się bawić, obiecałeś, że jak wrócę to się pobawimy. Joe, co się stało z twoim siusiakiem? MAMO, A JOEMU SPARALIŻOWAŁO SIUSIAKA!
Muszę przyznać, że sen był niezwykle realistyczny, chyba będę musiał pogadać z panną Swift, musimy ten sen wprowadzić w życie. Ale to za chwilę, najpierw muszę zająć się natrętem
-Franki, zamknij się już, proszę, nic mi nie jest. I już wstaję. Tylko najpierw zejdź ze mnie.
Kiedy wychodziłem z pokoju zobaczyłem kpiarski uśmieszek u Kevina, pewnie słyszał krzyki młodego... Pewnie cała dzielnica je słyszała.
Po dwóch niezwykle długich godzinach, w końcu udało mi się wyrwać z objęć bestii i postanowiłem spotkać się z moją dziewczyną, w końcu jutro wyjeżdżam i nie zobaczymy się przez kolejne 4 miesiące
Kiedy wszedłem do pokoju Taylor, poczułem ekscytacje, po raz pierwszy miałem kochać sie z ta sama dziewczyna po raz drugi, teraz mogłem pozwolić sobie na namawianie na zmianę pozycji. Miałem nadzieje ze uda nam sie spróbować którejś z tych z mojego snu. Usiadłem jak zwykle na jej łóżku, chwile później dołączyła do mnie przynosząc wcześniej napoje.
-Jutro rano wyjeżdżamy, wiec chciałem sie nacieszyć Toba póki mogę. Mam nadzieje ze nie gniewasz sie ze nie przyszedłem wczoraj. Tyle sie działo. Nawet nie wiem, od czego zacząć.
-Nie gniewam sie, rozumiem - uśmiechnęła się delikatnie, a ja czułem nie naprawdę szczęśliwy w tym związku. Mimo ze został zaaranżowany, to naprawdę dobrze trafiłem, Tay jest mila, inteligentna, wie, co to dobra zabawa, no i najważniejsze, jest świetna w łóżku.
-Jesteś najlepszą dziewczynę, jaką mógłbym mieć - Przytuliłem ją całując w głowę, następnie pociągnąłem ją za sobą po pozycji leżącej. Leżeliśmy tak, tuląc się do siebie i delektując swoja obecnością. Po jakimś czasie, nie wiem dokładnie jakim, zacząłem ją całować, nie tylko usta, choć to w największym stopniu, ale również policzki, szyję, nawet uszy. Początkowo nie protestowała, ale za chwilę zaczęła się wyrywać.
-Joe, przestań. Przestań proszę - Przestałem, w końcu nie wychowano mnie na gwałciciela - Nie jestem dziwką, nie będziemy uprawiać seksu, kiedy tylko najdzie Cię na to ochota.
-Tay, o co Ci chodzi? Zrobiłem coś nie tak? Uraziłem Cię jakoś? - nie wiem, w co ona pogrywa, ale mi się to nie podoba, bądź co bądź, jesteśmy jednak parą, wypada się jakoś zachować- Jeśli tak to przepraszam, nie chciałem żebyś tak się poczuła.
-Ale tak się czuję, nie chcę kochać się na każde twoje zawołanie, moje podejście do seksu się nie zmieniło, nadal jest to coś wyjątkowego, coś, co łączy i umacnia miłość dwojga ludzi, nie zabawa, dla zaspokojenia zwierzęcych żądz.
-Dla mnie to też było coś wyjątkowego, sądzisz, że jestem z tobą dla seksu? Jeśli tak to powiedz mi, dlaczego byłem z tobą wcześniej, bo skoro nosisz obrączkę, to logiczne było, że nie chcesz seksu. Do niczego Cię nie zmuszałem. Taylor, jestem z tobą, bo jesteś niezwykła, a seks jest tylko dodatkiem, miłym, ale dodatkiem -no przecież nie mogłem jej powiedzieć, co naprawdę myślę i czuję.
-Przepraszam, jestem głupia, źle zinterpretowałam twoje zachowanie, przepraszam. Myślałam, że chciałeś się teraz ze mną kochać? - hmm, sądzę, że odrobina szczerości nie zaszkodzi
-Bo chciałem, chcę i będę chciał. Bardzo mnie nakręcasz, nie mogę przestać myśleć o twoim ciele, o tym, co się wydarzyło między nami, i o tym, co jeszcze się wydarzy, kocham Cię i to normalne, że mnie podniecasz, ale nigdy do niczego Cię nie zmuszę. Nie musisz się obawiać - to jest szczera prawda i mam nadzieję, że to doceni. Nie oznacza to wcale, że ta sytuacja mi odpowiada, ale cóż zrobić.
-Dziękuję -przytuliła mnie mocno, a ja mimo złości na zaistniałą sytuację odwzajemniłem uścisk - Podniecam Cię?
-Jak cholera, ale nie bądź okrutna i nie ciągnij tego tematu - zaczęła się śmiać, ale obiecała, że jeszcze kiedyś sprawi mi przyjemną niespodziankę. Cóż, mam nadzieję, że warto będzie czekać. Zostałem u Taylor jeszcze jakieś pół godziny, po czym poszedłem do domu pod pretekstem spakowania walizek. Jak tylko wróciłem do domu zrobiłem sobie szybkie spotkanie z Renią Rączkowską.

środa, 29 maja 2013

9. Miłość na świecie nie istnieje!



Joe

Wizyta w klubie nie mogła się udać lepiej. Nie dość, że szedłem tam w świetnym humorze to wróciłem w jeszcze lepszym. I nie chodzi tu o to, że byłem piany, wróciliśmy pod lekkim wpływem, ale daleko było nam do upojenia alkoholowego. Wypiliśmy tylko tyle żeby się rozluźnić. Teraz czułem błogie uczucie szczęścia, nie wiem, dlaczego, ale czułem, że wszystko układa sie po mojej myśli i że nic tego dla nie zepsuje. Usiedliśmy z Kevinem w salonie i zaczęliśmy oglądać wieczorne wiadomości. Po jakiś pięciu minutach wrócił Nick, już miałem w niego zaczepić, ale to, co zobaczyłem dosłownie wbiło mnie w sofę. Nick wyglądał na przygnębionego, żeby nie powiedzieć zrozpaczonego. Praktycznie na nas nie spojrzał, tylko poszedł do swojego pokoju. Czułem, że potrzebuje teraz kogoś obok siebie.
Wszedłem za Nickiem do jego pokoju... Kiedy zobaczyłem brata z załzawionymi oczyma, w pierwszym odruchu chciałem zapytać, co sie stało, ale uznałem, że to może poczekać. Po prostu usiadłem przy nim i go lekko przytuliłem.
Nick próbował powstrzymać łzy. Nie chciał się przy mnie poryczeć. Wziął kilka głębszych oddechów.
-Pewnie chcesz wiedzieć, co się stało… Widziałem jak Summer się pieprzy z jakimś facetem…
-Domyśliłem się. Rzadko widzę cię w takim stanie. Jeśli chcesz to płacz, nie hamuj łez, wylej swój ból inaczej będzie Cię zabijał od środka- objąłem go ramieniem i przytuliłem, zabierając drugą ręką pudełko chusteczek z jego szafki nocnej.

Nick

Czułem, że Joe mnie przytula, ale nie protestowałem. W tym momencie tego potrzebowałem. Poczułem łzę spływającą po policzku.
-Co ja źle zrobiłem? Przecież… starałem się być dla niej jak najlepszy…
-Nie zrobiłeś niczego źle... To nie twoja wina... Ona po prostu chciała cię wykorzystać, zabawić się z tobą...
-Czemu tu jesteś? Jeszcze tydzień temu aż tak bardzo Cię nie obchodziłem.
-Zawsze mnie obchodziłeś. To, że nie zawsze Ci to okazywałem nie znaczy, że nie jesteś dla mnie ważny Nick.
Wtuliłem się w brata.
-Dziękuję.

 

Kevin

Zachowanie Nicka, a później Joego było dziwne, musiałem zobaczyć, co jest grane. Wszedłem, oczywiście bez pukania do pokoju Nicka, a tam Joe tulił młodego.
-Oj, jaki ładny widok.
-Kev, daj spokój.
Nick szybko odsunął się od Joe'go i przetarł oczy.
-Nickuś Ty płakałeś? Co Ty baba jesteś?! Wiedziałem, że jesteś ciotą, ale nie sądziłem, że aż taką. A Ty, co Joe? Bawisz się w mamusię?
-Kevin, odpuść
-Odwal się idioto...
-Możesz mnie przezywać, ale to nie ja tu siedzę i płaczę.
-Kevin, odwal się od niego, to nie pora na drwiny, ok. Daj mu spokój.
-Ale za to ja mam serce, duszę i uczucia! Trzy, kompletnie obce Ci rzeczy! Wyjdź stąd...
-A, co laska go olała?- popatrzyłem na Nicka - Czekaj, czekaj! Summer Cię zdradziła?
Nick odwrócił wzrok.
-Nie Twoja sprawa...
-Ostrzegam cię, odpuść - a on, co go tak nagle broni?
-Joe nie wtrącaj się! – Podszedłem do Nicka – Zdradziła Cię? – Zacząłem się śmiać, to było do przewidzenia – Wiedziałem!
-Fajnie, cieszę się. Już się pośmiałeś, możesz dać mi wreszcie spokój?
-Ale opowiedz mi, co widziałeś! Ciekawi mnie to.

Joe

Nie wytrzymałem, popchnąłem Kevina w stronę drzwi.
-Odbiło Ci, nie widzisz, że jest przybity, musisz pogarszać? Nie sądziłem, że jesteś aż takim fiutem Kevin.
-Fiutem? A Ty to niby, co? Pocieszasz go, a pewnie w duszy śmiejesz się z niego, znam Cię! A to czy będę się z niego nabijał to moja sprawa! - Jeszcze słowo to mu naprawdę przywalę.
-Lepiej spierdalaj stąd póki się jeszcze kontroluję, bo inaczej skończysz na OIOM-ie.
-Grozisz mi?! Kurwa to są jaja! Całe życie się z niego nabijasz a teraz nagle Ci go żal?! A weź Ty się kurwa, lecz człowieku. Będę robił, co chcę! Niech się siostra w końcu nauczy życia. Miłość na świecie nie istnieje! - straciłem nad sobą panowanie, poniosło mnie i przywaliłem Kevinowi z pięści prosto w twarz, usłyszałem tylko głuchy trzask. Chyba złamałem mu nos.
-Wyjdź, bo poprawię.  
-Kurwa! Na mózg Ci się już rzuciło?!

Nick

Kevin oddał Joemu, ale chyba trochę słabiej niż od niego dostał. Joe wypchnął K2 za drzwi i zatrzasnął mu je przed nosem.
-Jeb się! - Kev krzyknął jeszcze z za zamkniętych drzwi i chyba poszedł do łazienki, bo słychać było jak trzasnęły od niej drzwi.
-Co za skurwiel, rozciął mi wargę.
-Od rozciętej wargi się nie umiera... – Spojrzałem przez okno i się zamyśliłem.
-Wiem, że się nie umiera, ale teraz nigdzie nie mogę wyjść przez kilka dni, bo zaraz sępy się rzucą.
Miałem ochotę mocniej mu przywalić, ale w przyszłym tygodniu mamy sesję – Joe chyba zauważył, że go nie słucham, bo zamilkł i chwilę na mnie patrzył – Wszystko okej?
Przeniosłem wzrok na brata – mógłbyś mnie zostawić samego?
-Jasne. Jakbyś czegoś potrzebował, to przyjdź.
-Dzięki.
Joe wyszedł z mojego pokoju, a ja położyłem się na łóżku i bezskutecznie próbowałem zasnąć.

wtorek, 28 maja 2013

8. Masz ochotę zaskrzypić na rockowo?


Kevin

Rano obudziłem się z okropnym kacem, ale to znak, że impreza się udała. Oj tak, aż na same wspomnienia o tamtej lasce moje spodnie robią się ciaśniejsze. Szybko wstaję, żeby się uspokoić i idę do kuchni. Na krześle siedzi Joe.
-Wisisz mi tysiaka – mój braciszek mówi do mnie to z uśmiechem na twarzy. Ale o jakiego tysiaka mu chodzi? Patrzę na niego i nagle sobie przypominam, że ostatnio założyliśmy się o tysiaka… ale przecież to ja miałem wygrać. Przecież on nie mógł przelecieć Tay… -No co tak patrzysz?
-Jaja sobie robisz? Przeleciałeś największą dziewicę w show biznesie?!
-Niestety nie nagrałem tego, musisz uwierzyć na słowo. Wczoraj nie była zbyt cnotliwa.
-No jakoś ciężko mi sobie to wyobrazić. Ale poczekaj chwilę, muszę się napić i mi wszystko opowiesz. Ze szczegółami!
-Chciałbyś…
Podszedłem do szafki na której stała butelka z wodą i od razu całą wypiłem.
-Kac?
-I to jeszcze jaki! Ale dobra, jak nie chcesz mi opowiadać o Tay to porozmawiajmy o zespole.
-A co z nim?
-No jak to co z nim? Nie mamy skrzypaczki a trasa za tydzień!
-A co z Nikki?
-Zrezygnowała bo ma problemy ze zdrowiem.
-Kurde… nie dobrze, to co my teraz zrobimy?
-Myślałem, żeby iść do szkoły muzycznej i zapytać o jakąś zdolną absolwentkę.
-Ty to jesteś mądry!
-Dzięki.
Podszedłem do Joego i przybiliśmy sobie piątkę.
-To może z tej okazji, że zaliczyłeś Tay jakaś męska impreza?
-Wiesz o tym, że na imprezę nie musisz mnie namawiać.
-A może weźmiemy Ashley?
-Dobry pomysł, dawno jej nie widziałem.

Joe

Cały dzień miałem dobry humor, wspomnienie wczorajszego dnia napawało mnie jakąś dziwną radością, teraz w końcu będę mógł w pełni cieszyć się z tego aranżowanego związku. Uznałem, że wyjście do klubu z Kevinem nie było głupim pomysłem, byłem ciekaw, co słychać u Ashley, lubiłem tę dziewczynę, była naszą przyjaciółką, ale wyjechała. Wcale się jej nie dziwię, kochała Kevina, ale nigdy mu tego nie powiedziała wprost, a on nie potrafił tego zauważyć. W czasie jednej z imprez Kevin złamał jej serce, widziała go jak zaliczał Kim, wybiegła z domu w którym się bawiliśmy, następnego dnia dowiedzieliśmy się że postanowiła zamieszkać u dziadków, bo dawało jej to szansę chodzenia do jakiejś tam szkoły artystycznej. Ja znałem prawdę, ale dla jej dobra nie powiedziałem Kevinowi prawdy.
Ashley przyszła z przyjaciółką, którą poznała mieszkając w Chicago. Agnes. Ładna dziewczyna. Trochę nieśmiała, mam tylko nadzieję, że nie kolejna cnotka, bo dopiero jedną na prostą wyprowadziłem, nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki.
Usiedliśmy w boxie i sącząc jakieś drinki zaczęliśmy typową gadkę szmatkę. W sumie to najwięcej mówił Kevin z Ash, my tylko wtrącaliśmy się jak mieliśmy coś bardzo istotnego do powiedzenia. Po jakimś czasie stwierdziłem, że takie siedzenie jest nudne, więc wyrwałem Agnes na parkiet, dając szansę Kevinowi na wyjaśnienie sobie wszystkiego z Ashley, chociaż sądzę, że już to zrobili, mimo że odkąd sie spotkali minęły raptem 2 dni. Starszy brat wziął ze mnie przykład i po chwili on też wirował z Ash na parkiecie. Kiedy sie trochę zmęczyliśmy, wróciliśmy do stolika.
-A jak nastroje przed dalszą trasą? W końcu z tego, co wiem to przerwę mieliście tylko na urodziny Joego, no plus te kilka dni żeby wytrzeźwieć- dawna przyjaciółka miała ochotę na dalszą pogawędkę. Że też kobietom to się nigdy nie nudzi.
-Nastroje nie najlepsze, nie mamy pełnego składu, nasza skrzypaczka złamała rękę. Musimy w tempie ekspresowym kogoś znaleźć.
-To nie powinno być takie trudne, w końcu każdy chciałby grać dla was, mimo że nie jesteście w stylu muzyki klasycznej, to wpis w życiorysie "grałam dla Jonas Brothers" otwiera mnóstwo drzwi.- Agnes ma ciekawe podejście do tematu.
-To może ty z nimi zagrasz - słowa Ashley spowodowały, że poczułem jakby ktoś walnął mnie patelnią.
-CO?!? - zmówiliśmy się wszyscy troje.
-Grasz na skrzypcach? - może pytanie brzmiało idiotycznie, ale byłem w takim szoku, że nic innego nie umiałem wydusić.
-Tak wyszło, od 7 roku życia.
-Masz jakieś plany na najbliższe 3 miesiące? - Kevin bardzo szybko przechodzi do konkretów.
-Nie ma i jestem pewna, że z wami pojedzie.
-Ash, ja nie potrzebuję adwokata.
-Sama mówiłaś, że przydałby Ci się jakiś zastrzyk gotówki, a takie gwiazdy, na dodatek w sytuacji kryzysowej na pewno nie poskąpią grosza.
-Ashley - Agnes wyglądała na lekko zażenowaną wypowiedzią Ash.
-Poprzedni pracownicy na pensję nie narzekali. To co, masz ochotę zaskrzypić na rockowo?
Nie usłyszałem odpowiedzi, za to dostałem lekkie kiwnięcie głową.

 

Nick

Nie rozumiem tej dziewczyny. Raz jest normalna, a na drugi dzień wścieka się z byle powodu. Mało tego, potrafi to zrobić w taki sposób, że ja się czuję winny. Nie odbiera, nie odpisuje na sms’y… Na początku jakoś mnie nie ciągnęło do rozmowy, ale w końcu to moja dziewczyna. Kocham ją i za nią tęsknię. Więc wyszedłem z pokoju, powiedziałem tylko, że wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę, po czym poszedłem w stronę domu Summer. Był ładny wieczór, jak zawsze z resztą w tej części Ameryki. Idąc chodnikiem, zauważyłem, że w moją stronę idzie całkiem ładna dziewczyna. Szczupła, mniej więcej w moim wieku i strasznie mi kogoś przypominała. Byłem wręcz pewny, że ją już gdzieś widziałem, ale nie mogłem skojarzyć gdzie. Dokładnie się jej przyjrzałem. Czarne włosy z mocno czerwonymi końcówkami, krótkie, ułożone w bardzo ładnie wyglądającym nieładzie, czarna, dopasowana bluzka i czerwona mini, a w dłoni róża. Moje wątpliwości rozwiały się, gdy mnie mijała, a ja nieświadomie spojrzałem na jej buty. Stare, zwykłe, czarno – białe trampki, na których ktoś, kiedyś napisał długopisem „N. J. = BFF”. Zatrzymałem się i odwróciłem.
-Tamara?
Dziewczyna też się odwróciła i spojrzała na mnie z tym drwiącym uśmiechem.
-Już myślałam, że nie poznasz.
-I bym nie poznał, gdyby nie mój podpis na Twoich butach. Co Ci się stało?
-Eh… miałam dzisiaj w szkole dzień patrona, czy coś. No nie ważne… trzeba się było ładnie ubrać, to się ubrałam. I tak najładniej wyglądała Twoja jasnowłosa, błękitnooka dupa.
-Ścięłaś włosy?
-A co, nie ładnie?
-Żartujesz? Już dawno miałem Ci powiedzieć, żebyś je ścięła, no ale… jakoś nie miałem okazji – Tamy zaczęła się śmiać.
-Biedactwo. Gdzie idziesz? Mogę iść z Tobą?
-Idę do Summer.
-A, to nie. Idziesz do niej z pustymi rękami?
-Jak widać.
-Masz, daj jej to. Tylko nie mów, że ode mnie – dała mi różę.
-Od kogo to masz? – spytałem podejrzliwie.
-Od jakiegoś chłopaka. Ogólnie, nie jestem nim zainteresowana, ale kwiatka wzięłam. Jak już się wysilił, żeby go kupić… No dobra, to Cię nie zatrzymuję, bo się Barbie wścieknie. Widzimy się jutro, okej?

-Jasne. To na razie.

-No cześć.
I poszła w swoją stronę, a ja jeszcze chwilę stałem jak idiota z tą różą w ręku i patrzyłem na moją oddalającą się przyjaciółkę. Naprawdę ładnie wyglądała. Po chwili jednak znów zacząłem iść w stronę domu mojej dziewczyny. Było już ciemno, gdy tam doszedłem. Oczywiście kulturalnie zapukałem do drzwi, ale gdy nikt nie otwierał, a ja zorientowałem się, że są otwarte, wszedłem do środka. Usłyszałem jęki jakiejś dziewczyny. Najpierw myślałem, że to jej brat się zabawia ze swoją laską, ale wśród tych jęków rozpoznałem głos Summer. Nie chciałem nic więcej wiedzieć, ale musiałem się przekonać, czy to prawda. Cicho otworzyłem drzwi od jej pokoju i wtedy poczułem jak moje serce rozpada się na kawałki. Szybko wróciłem do domu. Byłem wściekły, ale nie chciałem nic robić zbyt szybko. Gdy wszedłem do domu, poczułem na sobie zdziwiony wzrok moich braci. Spojrzałem na nich. Wyglądali, jakby czekali na wyjaśnienia, lecz ja tylko westchnąłem, spuściłem wzrok i poszedłem do swojego pokoju. Chwilę siedziałem na łóżku i gdy zastanawiałem się, czemu ona mi to zrobiła, poczułem, że do moich oczu napływa coraz więcej łez...