Kevin
Po skończonym koncercie poszedłem jeszcze do sali, w której
trzymaliśmy sprzęt, bo chyba rano zostawiłem tam okulary. Koncert był
wspaniały! Wszystkie miejsca były zapełnione, tata się postarał. Muszę go
później pochwalić. Byłem już trochę zmęczony, ale te okulary były dla mnie
ważne, bo dostałem je od Ashley. Inaczej pewnie bym ich nie szukał tylko
pojechałbym się przespać.
Wchodząc do sali usłyszałem głos Adama, to nie był zwyczajny
głos, zawsze był cichy, spokojny a teraz on krzyczał.
-Nie możesz mu na to pozwolić! Przecież…
Na chwile zapadła cisza. Ale po niej Adam jeszcze bardziej
krzyczał.
-Ja wiem, że to nasz ojciec, ale nie możemy mu na to
pozwalać! Nie mogę wrócić do domu, mam nadzieję, że jakoś to załatwisz!
Nie chciałem, żeby wiedział, że podsłuchuję jego rozmowę,
ale akurat ten głupi wazon stanął koło mojej ręki i spadł na podłogę z wielkim
hukiem. Adam odwrócił się w moją stronę, przez chwilę staliśmy w milczeniu
patrząc się na siebie. Cisze przerwał Adam kończąc rozmowę.
-Muszę kończyć, zadzwonię potem. Cześć.
Nie wiedziałem jak się zachować, ani co powiedzieć.
-Przepraszam, ja tylko chciałem sprawdzić czy nie zostawiłem
tu moich okularów.
-Ty mnie przepraszasz? To nowość.
Jego głos znowu był cichy i spokojny.
-No chyba tak… no, bo… - zgłupiałem, miał rację, ja go
przepraszam. Ale naprawdę głupio się czułem, że usłyszałem Jego rozmowę albo
kłótnię, bo rozmową tego nie można było nazwać – Adam, jeżeli mogę jakoś pomóc…
-Okulary są koło Twojej gitary – powiedział szybko i zaczął
się kierować w stronę wyjścia. Nie wiem, dlaczego, ale poczułem, że muszę mu
pomóc. Sam siebie nie rozumiałem, przecież mnie irytuje, a mimo to stanąłem mu
na drodze i powiedziałem stanowczo:
-Chcesz porozmawiać? Może będę mógł jakoś pomóc?
On stanął i popatrzył na mnie tym swoim niewinnym wzrokiem.
Wyglądał na taką małą, bezbronną istotkę, którą trzeba było ochraniać własnym
ciałem, bo inaczej umarłaby ze strachu.
-Adam, powiedz jak mogę Ci pomóc.
-Niestety, ale tutaj nie da się pomóc…
-Zawsze jest jakieś wyjście – przypomniałem sobie, o czym
mówił przez telefon, wspominał coś, że jego ojciec robił coś, na co on nie mógł
pozwolić – czy Twój tata chce zrobić jakąś okropną rzeczy?
Adam spuścił wzrok.
-On już od dawna to robi… a ja z bratem nie umiemy mu tego
zabronić.
-A, co dokładnie robi?
-Kevin naprawdę nie musisz się mną przejmować…
-Ale chcę – przerwałem mu. Naprawdę chciałem mu pomóc –
Możesz mi zaufać.
-On… bo… Mój ojciec jest alkoholikiem, a po alkoholu robi się
nerwowy i bije moją mamę… - powiedział na jednym wdechu.
Zamurowało mnie… nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nigdy nie
miałem do czynienia z problemami w rodzinie, moja zawsze była szczęśliwa, a moi
znajomi jak mieli problemy to nigdy o nich nie mówi, tzn. „przyjaciele”, o
swoich problemach lepiej przy nich nie mówić, bo zaraz cały świat się o nich
dowie. Dlatego nie umiem rozmawiać o moich problemach, ale także o innych. Ale
patrząc na minę Adama wiedziałem, że on chce ze mną porozmawiać.
-Tak mi przykro… ale nie mogliście zgłosić się z tym na
policję, na pewno by Wam pomogła.
-W Twoim świecie, pewnie policja pomaga ofiarom, w moim
zbrodniarze stają się ofiarami.
-Ale przecież nie możecie pozwalać mu na to, żeby Was bił.
-Wiem… nawet nie chodzi o nas, ale o mamę. Ale mój brat się
go boi, a ja jestem tutaj… My nie chcemy, żeby on trafił do więzienia, to nasz
tata. My tylko chcemy, żeby już nas nie bił – wypowiadając te słowa jego
zadrżał.
-Porozmawiam jutro z naszym prawnikiem. On na pewno znajdzie
jakieś rozwiązanie.
-Nie trzeba…
-Mógłbyś przynajmniej podziękować, a nie – uśmiechnąłem się,
chciałem jakoś poprawić mu humor, chyba podziało, bo on też się uśmiechnął.
-Dzięki.
Joe
-Tay, uspokój się. Na prawdę sądzisz, że nie wiedziałbym o
tym, że będę ojcem? Proszę Cię. Przecież dzieci nie biorą sie z powietrza.
Taylor bardzo przejęła się tą plotką, mimo że był to stek
bzdur, ona nie do końca wierzyła, że to plotka. Wiedziałem, że jest nikła
szansa, że kiedyś którejś dziewczynie zrobiłem dziecko, Nick też dobrze o tym
wiedział. Jego spojrzenie było tak przepełnione pogardą, że miałem wrażenie, że
zauważą to wszyscy w tym pokoju, na szczęście byli zajęci, czym innym. A o co
tyle krzyku? Jakaś kobieta zadzwoniła wczoraj do radia KISS107 w Cincinnati (w
stanie Ohio), podając się za naszą asystentkę powiedziała, że jeden z braci
Jonas jest uzależniony od narkotyków, inny za kilka tygodni może zostać ojcem
bliźniąt, i że czekamy na wyniki testów na ojcostwo. Dzisiaj piszą o tym
wszystkie brukowce i portale plotkarskie.
Nie wiem, dlaczego wszystkie plotki na temat Jonas Brothers
są w założeniu o mnie. Przecież w zespole jest 3 Jonasów, a o wszystko
oskarżają mnie. Co ciekawe plotka o narkotykowym uzależnieniu przeszła bez
echa, doczepili się tylko tego domniemanego ojcostwa.
Postanowiłem iść do swojego pokoju i przeczekać tę burzę,
zaraz wydamy oświadczenie i wszystko ucichnie, znajdą sobie inny temat do
plotek, chociażby rozbierane zdjęcia Miley, takie, co chwilę wyciekają do sieci,
więc nie będzie problemu. Swoją drogą powinna lepiej dobierać facetów. Skoro
facet puszcza coś takiego do neta to znaczy, że nie jest nic wart. Przecież
Nickowi też wysyłała takie zdjęcia a jednak tamte nigdy nie zostały
upublicznione. No dobra ja je widziałem, ale przez przypadek, jak mi sie
telefon rozładował i chciałem skorzystać z komórki lokowatego. Nie były tak
odważne jak teraz, ale ona miała wtedy 13 lat.
Wracając do tematu. Muszę przeczekać aż wrzawa ucichnie.
Jakbym teraz wyszedł z hotelu to hieny by mnie rozszarpały.
Jeszcze dobrze nie zamknąłem drzwi od pokoju, a już pojawił
sie w nich Nick
-Skąd u Ciebie taka pewność, że nie będziesz ojcem?- nie
owija w bawełnę, ale w sumie to dobrze, nie powiedział nic przy innych, teraz
nie musimy udawać, że jestem takim świętoszkiem
-A chciałbyś żebym był?
-Oczywiście, że nie, ale zachowujesz jakby to było
niemożliwe. Oboje dobrze wiemy, że wpadki się zdarzają, więc bądź łaskaw
uświadomić mnie, dlaczego zakładasz, że to nieprawda.
-Z przyjemnością Cię uświadomię. Po pierwsze to kobieta
zadzwoniła do radia w Ohio, a my jesteśmy w Utah. Pomijam już fakt, że nie mamy
asystentki. Menagerem jest ojciec i Josh, żaden z nich nie wygląda na kobietę.
-Dobra, ale mogła się podać za asystentkę żeby uwiarygodnić
swoje słowa, to nie znaczy, że nie zrobiłeś żadnej dziecka.
-Wiem o tym, ale tak się składa, że mam numer każdej
dziewczyny, z którą spałem, z większością z nich utrzymuję nadal kontakt, żadna
nie powiedziała, że zaliczyliśmy wpadkę, a sądzę, że zanim poszłaby do mediów
próbowałaby to załatwić po cichu, żeby nie narazić sie na gniew innych fanek.
Poza tym nigdy nie zdecydowałbym się na seks bez zabezpieczenia, nie jestem
głupi. Nigdy też mi gumka nie pękła, nie zaczęła przeciekać ani nic z tych
rzeczy. Więc bardzo mało prawdopodobne żebym miał zostać ojcem. Poza tym skoro
ja miałbym zostać ojcem, to jeden z was musiałby być ćpunem. Pomijając to
wszystko słyszałeś coś o jakiś testach na ojcostwo, którym to się rzekomo
poddałem?
-Niby nie, ale...
-Nick, nie ma żadnego ale. Ktoś chciał się zabawić naszym kosztem.
Poza tym ona nie powiedziała, który z nas miałby zostać ojcem, więc do jasnej
cholery, dlaczego wszyscy zakładają, że to o mnie chodziło? Każdy z nas
uprawiał seks. Ty też. Więc dlaczego zakładasz, że to ja mam zostać tatusiem?
-Ok, przepraszam. Nie unoś się, bo Cię w salonie usłyszą. Po
prostu nie podoba mi się twoje podejście.
-Moje podejście? A co mam teraz pisać do każdej dziewczyny i
pytać czy nie zrobiłem jej dziecka? Uprawiam seks, ale jestem przy tym bardzo
ostrożny. Ok?
-W porządku, nie wracajmy już do tego.
Nick
Jak tylko skończyłem rozmawiać z Joe, poszedłem się
przejść. Chciałem chwilę być sam, ale Tamy szybko mnie znalazła.
-Cześć ćpunie – nawet jej wyszczerz nie poprawiał mi
humoru
-Daj spokój, nie mam ochoty na żarty.
-A co, przedawkowałeś?
-Tamara…
-No okej, przepraszam. Gdzie idziesz?
-Nie wiem, byle daleko.
-A może chcesz pogadać? – pierwszy raz od dawna jej ton
był tak poważny. Zaskoczyło mnie to.
-Chętnie…
-To chodź.
Chwyciła mnie za rękę i poszliśmy do jej pokoju.
Usiedliśmy na łóżku.
-Mów co Cię gryzie – wciąż wydawała się bardzo poważna.
Nie odpowiedziałem jej, tylko westchnąłem.
-Gadałeś z Joe?
-Tak… też twierdzi, że to tylko plotka…
-No i ma rację. Ktoś to wymyślił, żeby, choć przez
chwilę być sławnym. Poza tym, nawet gdyby to była prawda, to dobrze wiesz, że
Ciebie nikt by o nic nie posądzał.
-No wiem…
-Więc o co Ci chodzi? Joe byłby tatą, a Kevin ćpunem,
to ich problem, a nie Twój. Chyba nie przemawia przez Ciebie troska o nich?
-Nie, to nie troska…
-To dobrze, bo na nią nie zasłużyli…
-Tamy, nie mów tak, to moi bracia.
-To dwóch egoistycznych materialistów, z których jeden
uważa się za króla świata i myśli tylko o sobie i swojej kasie, a drugi może i
potrafi pomóc, ale nie ma na świecie dziewczyny, której by nie przeleciał.
-Jest. Ty chociażby.
-I niech tak pozostanie. Nieważne Nick, oni nie
zasłużyli na to, żebyś się nimi przejmował, bo sami się Tobą nie przejmują.
-Nie przejmuję się nimi. Zrozum, muzyka to dla mnie
wszystko. Gdyby ta plotka okazałaby się prawdą, straciłbym to, co kocham
najbardziej.
-Ale nie stracisz. Jesteś zbyt utalentowany. Nawet jak
zespół się przez nich rozpadnie, to sam też zrobisz karierę.
-Być może… ale mimo wszystko… - zamilkłem, bo
zobaczyłem w pokoju Tamary znajomą rzecz – Tamy, skąd ty masz gitarę Kevina?
Na jej twarzy znów pojawił się wyszczerz, ale wcale nie
było mi do śmiechu.
-Czyś Ty na mózg upadła?! Przecież on Cię zabije! Mało
razy już od niego oberwałaś za byle gówno, musisz jeszcze kraść mu ulubioną
gitarę?
-Wyluzuj. Nie ukradłam jej. Leżała sobie przed waszym
busem. Zapukałam ładnie chcąc ją oddać, ale nikogo nie było. Szukałam Kevina,
ale go nie znalazłam, więc wzięłam ją do siebie i czekam aż go spotkam, żeby mu
ją oddać.
-Daj mi, będziesz mieć problem z głowy.
-Nie. Ja mu chcę oddać. Może mnie w końcu polubi.
-On nie lubi nikogo, poza sobą. No ale jak chcesz,
tylko jak Ci potem zrobi awanturę, to żeby nie było, że nie uprzedzałem –
Wstałem i podszedłem do drzwi.
-Idziesz już?
-Tak, mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Wpadnę
potem.
-Okej.
Wyszedłem od niej i poszedłem się przejść. Przy okazji
wszystko na spokojnie przemyślałem i poprawił mi się humor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz