Kevin
-Kurwa! – krzyknąłem sam do sobie. Od paru godzin szukam
mojej gitary, ale nie mogę jej znaleźć! A tylko na niej umiem dobrze zagrać
„Lovebug”. Wyszedłem z pokoju i mój wzrok przykuła bardzo seksowna dupcia,
która wypinała się w moim kierunku. Moje spodnie zaczęły się robić ciasne a
głowie już miałem obraz wspaniałej nocy. Oj tak, przecież obok takiej dupy nie
można przejść obojętnie. Już chciałem do niej podejść, gdy nagle jej właściciel
się podniósł… właśnie właściciel a nie właścicielka.
-Cześć Kevin – usłyszałem jego delikatny głos. Głos Adama.
Już drugi raz podnieciłem się na widok jego dupy. Ze mną jest coś nie tak!
Kevin musisz się leczyć, przecież to jest chore. Jak mogłeś się doprowadzić do
takiego stanu? Nie odpowiedziałem mu, tylko wszedłem do pokoju naprzeciwko.
-Kurwa Kevin, lecz się!
-Stało się coś? – Tamy nie wiadomo, kiedy znalazła się za
mną.
-Zgubiłem moją gi… - spojrzałem na jej rękę, w której
trzymała moją gitarę – skąd ją masz?
-Leżała przed busem… - nie pozwoliłem jej dokończyć,
ciśnienie mi się podniosło.
-Jakim prawem ją ruszałaś? Pracujesz już u nas wystarczająco
długo, żeby wiedzieć, że moich gitar nie można ruszać!
-Ale…
-Co, ale?! Myślisz, że jeżeli mój głupi brat Cię lubi to
wszystko Ci wolno?! Otóż nie! Jesteś takim samym pracownikiem tutaj jak każdy
inny! I tak samo jak inni możesz stąd wylecieć! Myślisz, że jeżeli będziesz się
dostawiać do mojego brata to nic Ci tu nie grozi? Jesteś tylko zwykłym
pracownikiem, zwykłym, małym człowiekiem, który ma nas słuchać i który nigdy
nie będzie miał praw! Aż tak Ci się dobrze powodzi, że chcesz stracić pracę?
Jeżeli tak to zaraz pogadam z tatą i wymyślę jakiś sensowny powód, dla którego będziesz
musiała nas opuścić. I wierz mi, Nick nawet tego nie odczuje! On też Cię
traktuje jak śmiecia. Teraz jest miły, bo go Summer skrzywdziła i potrzebuje
frajera, który będzie na każde jego życzenie. Ale prędzej czy później znajdzie
sobie dziewczynę z klasą i Cię zostawi. Bo tak to już jest w tym świecie. Takie
śmiecie jak Ty muszą znać swoje miejsce!
Nick
Nie trudno było
usłyszeć wrzaski Kevina. Ciekawe, na kim się dzisiaj wyżywa… Podszedłem bliżej
i zobaczyłem, że przed nim stoi Tamara. No i się wkurzyłem. Podszedłem do niego
i starając się zachować spokój, cierpliwie poczekałem, jak skończy ją poniżać.
-Daj jej spokój.
-Nie wtrącaj się.
Po jego słowach
przestałem panować nad złością.
-Kevin morda i
spierdalaj, bo pożałujesz!
-To
pilnuj kurwa tej dziwki, bo jeszcze raz mi weźmie moją rzecz a będziecie się
musieli pożegnać - Kevin popatrzył na Tamy i wyszedł
-To
pilnuj swoich rzeczy i nie myśl, że masz nad nimi wszystkimi jakąkolwiek
władzę! – krzyknąłem już praktycznie do zamkniętych drzwi. Nie spodziewałem się
odpowiedzi i miałem rację. Wziąłem głęboki oddech i się zaśmiałem.
-Dramat,
jaki on zjebany… no nie? – spojrzałem na Tamy. Stała w miejscu, ze spuszczonym
wzrokiem i nie odpowiedziała. Podszedłem do niej z lekkim uśmiechem.
-Daj
spokój, chyba nie wierzysz w to, co on mówi?
-Nie…
Przytuliłem
ją.
-Tamy,
odwieś się. Nic się nie stało, wiesz ile razy na mnie się tak wyżywał? Na
serio, przy nim to normalka. Poza tym, nie pozwolę, żeby Cię wyrzucił, przecież
wiesz. To ja jestem ten najgrzeczniejszy i to mnie tata zawsze posłucha. –
spojrzałem jej w oczy z uśmiechem. Odwzajemniła gest i od razu poprawił mi się
humor. – no tak lepiej.
-Zajęty
jesteś?
-Nie,
a co?
-Zostaniesz ze mną? Przynajmniej godzinę?
-Boisz się, że wróci?
-Nie… tak po prostu…
Zaśmiałem się. – jasne, nie ma problemu.
Więc posiedziałem z nią, pogadaliśmy i się pośmialiśmy.
Szybko zapomniała o całej sytuacji. Z resztą, ona zawsze szybko o takich
rzeczach zapomina. Ja też się oderwałem od problemów. Byłem u niej całą noc.
Nie chciało mi się wracać do siebie. Jakoś… nie specjalnie cieszyła mnie
możliwość spotkania się z braćmi… A z nią wszystko było łatwiejsze. Nawet
myśląc o Summer byłem bardziej opanowany. Tamara też chyba lepiej się ze mną
czuła. Dlatego na razie wolałem jej nie wspominać o tym smsie od Sum, ani tym
bardziej o tym, że odpisałem jej „pogadamy jak wrócę”.
Joe
Właśnie wracałem z
hotelowej restauracji, kiedy zobaczyłem Kevina wychodzącego ze swojego pokoju
przeklinającego siarczyście i trzaskającego tak mocno, że myślałem, że drzwi
wylecą z zawiasów.
-A Tobie co sie stało?
Dawno nie widziałem Cie tak wściekłego.
-Po tym świecie chodzą pojebani ludzie i w ogóle świat jest
pojebany i cały ten dzień jest pojebany i mam tego dość! A ta dziwka Tamara
ruszyła moje gitary i wkurwia mnie to! Ona jedną z nich zabrała. Czy ty to
rozumiesz?!? ZABRAŁA MOJĄ GITARĘ!!!
-Oddychaj, bo na zawał
zejdziesz, a nie mamy zapasowego gitarzysty.
-No naprawdę, bardzo
śmieszne.
-To może pójdziemy na
piwko, wyluzujesz, zapomnisz o tym nietakcie ze strony Tamary.
-Nietakcie? NIETAKCIE?
Jeśli ta szmata jeszcze raz tknie cokolwiek mojego to wróci do swojej zabitej
dechami nory na zatęchłej pipidówce.
-Ona jest z LA, ale
nie ważne, to co, idziemy gdzieś się zabawić?
-No raczej nie. Pismaki tylko na to czekają. Ale mam inny
pomysł.
Pomyśl Kevina spodobał mi sie jeszcze bardziej niż wyjście
do klubu. Otóż klub przyszedł do nas. W ciągu 5 minut załatwił prywatnego
barmana z dobrze zaopatrzonym barkiem, i panienki do towarzystwa. Co do
pierwszego byłem bardzo zadowolony, bo nie możemy korzystać z hotelowego barku,
inaczej ojciec dowiedziałby się, jacy naprawdę są jego synowie, a tego mógłby
nie przeżyć. Co do drugiej sprawy nie byłem zbyt zachwycony, ale Kevin uznał,
że obojgu nam przyda się chwila rozluźnienia.
Na początek wypiliśmy kilka drinków, zresztą dziewczyny też
skorzystały, w tym czasie Kev mówił jak to bardzo wkurzyła go Tamara. Nie
przebierał w słowach. Kiedy alkohol zaczął delikatnie szumieć nam w żyłach
poszliśmy do pokoi zabawić sie chwile. To było dziwne doświadczenie. Płaciłem
jej za to żeby zrobiła mi dobrze. Ja nie musiałem sie wysilać żeby jej
dogodzić. Pierwszy raz mogłem skupić sie na swojej przyjemności. Oczywiście K2
zdążył ją uprzedzić, że w grę wchodzi tylko sex oralny. Ale co to był za orał,
lepszego w życiu nie miałem. Zaczynałem rozumieć, dlaczego Kevin tak ceni sobie
usługi prostytutek. Najpierw delikatnie zaczęła całować moje przyrodzenie,
liżąc je jak jakiegoś chupa-chupsa, jednocześnie ręką bawiła się moimi
klejnotami, później włożyła końcówkę do ust i wsysając delikatnie jednocześnie
językiem odprawiała jakiś dziwny, szalony taniec na moim wężu. To było coś
naprawdę wspaniałego. Powoli zaczęła pogłębiać pieszczoty, stawały sie one
bardziej drapieżne, a ja czułem coraz większe napięcie z podbrzuszu. Moje jadra
napełniły się życiodajnym płynem, oddech zaczął przyśpieszać. Miałem ochotę
złapać ją za głowę i docisnąć, ale mimo że płaciłem jej za, to resztka
zamroczonego rozumu uznałem to za niestosowne i poniżające, a przecież nie
chciałem jej traktować jak jakiejś niewolnicy. Zamiast tego złapałem za narzutę
łóżka. Zacząłem wręcz spazmatycznie łapać oddech, a wtedy ona przestala,
podeszła na wysokość mojej twarzy i patrząc mi w oczy zapytała.
-Chcesz już dojść?
Byłem już praktycznie
w innym wymiarze, moje zachrypnięte "tak, proszę", brzmiało jak glos
z zaświatów. Wróciła do mojej Joecondy, jak zwykły ją nazywać fanki, w jakieś 3
minuty później oddychałem jakbym przebiegł maraton, a ona spijała soki z mojej
pały. Kiedy skończyła, spojrzała na mnie.
-Musisz jeść dużo ananasów, bo już dawno nie spotkałam
faceta z tak słodką spermą.
Po wymianie jeszcze kilku zdań wziąłem szybki prysznic żeby
zmyć z siebie pot. I wróciłem do salonu. Dziewczyny siedziały na sofie i
popijały drinki. Zaraz po mnie do pokoju wszedł Kevin, zamówił sobie drinka, po
czym wyciągnął plik banknotów i podając dziewczynom powiedział, że nie będą mam
już dzisiaj potrzebne. One kiwnęły głowami i dokończywszy napoje, wyszły od
nas, a my mogliśmy wrócić do rozmowy, oczywiście nie o suchym pysku. Najpierw
wypiliśmy jeszcze kilka(naście) kolejek. Kev był z siebie bardzo dumny, że
przekonał mnie do panienek na telefon. Mnie to aż tak nie cieszyło. Kiedy
byliśmy już dość mocno wstawieni zeszliśmy na bardzo płytki temat, wygląd.
-Agnes ma świetny tyłek - wymsknęło mi się, mimo, że nie
planowałem dzielić się z nim tym spostrzeżeniem.
-Wolę tyłek Adama
-SŁUCHAM?!? - że co? Rozumiem, że nie jest w jego guście,
ale proszę, przecież kształty ma świetne.
-No ale co? - widocznie się zmieszał. Podejrzewam, że i jemu
alkohol za mocno zaszumiał w głowie- Nie podobają mi się jej cztery litery, już
tyłek Adama jest lepszy.
-Chyba czas wybrać się
do okulisty braciszku.
-Skoro tak bardzo Ci
się podoba, to czemu jej nie zaliczysz?
-A skąd wiesz, że tego
nie zrobię - oj tak, alkohol mówił przez nas oboje.
-Stawiam 5 tysięcy, że
jej nie zaliczysz przed końcem trasy.
-Stoi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz