Nick
Rano wstałem dość wcześnie, bo już o piątej. Szybko się
zebrałem i poszedłem do Tamary. Najpierw spokojnie zapukałem do jej drzwi (co w
sumie było bez sensu, bo na pewno spała), po czym wszedłem do jej pokoju.
Miałem dobry humor i bynajmniej nie zamierzałem tego ukrywać.
-Wstawaj młoda. – O dziwo jej reakcja była natychmiastowa.
-Jestem od Ciebie trzy
miesiące starsza debilu. Więc uważaj na słowa.
Uśmiechnąłem się do niej zadziornie i usiadłem na jej łóżku.
-Ojej, jaki bulwers. No wstawaj. Późno już.
-Która godzina?
-Piąta trzydzieści.
Tamy wydała z siebie głośny jęk i
zakryła głowę poduszką.
-Nienawidzę Cię…
-No wiem. – Zacząłem się
szczerzyć. – Wstajesz?
-Nie!
-Okej. To nie.
Zrzuciłem z niej kołdrę, a potem chwyciłem ją za rękę i
zmusiłem do wstania. Mój uśmiech chyba ją irytował, ale mnie to się podobało.
-No dobra… wstałam… mogę już iść spać?
-Nie, no coś Ty. Idziemy.
Ponownie chwyciłem ją za rękę i zacząłem ciągnąć w stronę
drzwi.
-Czekaj! Gdzie chcesz iść o tej porze?
-Na spacer.
-A mogę się ubrać?
-Hm… - udałem zamyślenie – Nie, nie możesz. Idziemy.
-Nick nie, nie wyjdę tak.
-No dobra… - Głośno westchnąłem. - Idź się ubrać, tylko
szybko.
Puściłem ją. Tamy wzięła swoje ubrania z szafki, poszła do
łazienki i wyszła po pięciu minutach, gotowa do wyjścia.
-Możemy iść, gdziekolwiek mnie zabierasz.
Uśmiechnąłem się, nic nie mówiąc i wyszliśmy z jej pokoju.
Najpierw spokojnie spacerowaliśmy po prawie że pustym mieście, a później, gdy
na ulicy zaczęło się pojawiać coraz więcej ludzi, poszliśmy do mało zaludnionej
kawiarni, gdzie zjedliśmy śniadanie, a Tamy jeszcze wypiła kawę, bo z jakiegoś
powodu się nie wyspała. Siedzieliśmy na zewnątrz. Fajnie nam się rozmawiało, aż
nagle moja przyjaciółka zamilkła i spojrzała gdzieś za mnie.
-Co jest? – spytałem, natychmiast poważniejąc.
-Nie odwracaj się pod żadnym pozorem. Twoje fanki są niecałe
pięćdziesiąt metrów od nas.
-Skąd wiesz, że to moje fanki?
Po oczach Tamary spostrzegłem, że dokładnie im się
przyjrzała.
-Uwierz Nick… to są Twoje fanki. Co robimy?
Westchnąłem i na chwilę się zamyśliłem, po czym założyłem
kaptur od bluzy na głowę i lekko się uśmiechnąłem.
-Idziemy.
-Wyglądasz jak dresiarz.
-Dzięki, wiedziałem, że mogę liczyć na słowa pociechy z
twojej strony. Chodź.
Wstaliśmy i szybkim krokiem poszliśmy w przeciwnym kierunku.
Tamy w pewnym momencie się odwróciła, po
czym westchnęła.
-Idą za nami.
-Sądzisz, że się domyśliły?
-Nie. Po prostu idą w tym samym kierunku.
Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem pustą ulicę z dużym
filarem przy jednym z budynków. Chwyciłem Tamy za rękę i tam poszliśmy.
Stanąłem przy ścianie, chowając się za tym filarem, a Tamara stała przede mną,
z raczej rozbawioną miną.
-Scena jak z filmu akcji – wyraźnie podobała jej się ta
sytuacja.
Gdy usłyszałem, że grupa dziewczyn się zbliża, objąłem ją w
pasie, przysunąłem bardzo blisko i wyszeptałem „cicho”. Staliśmy tak blisko
siebie, że czułem jej oddech na szyi i chyba tą pozycją Tamy była tak
zaskoczona, bo dostrzegłem w jej oczach niepewność, a ten widok był rzadkością.
Po chwili upewniłem się, że dziewczyny poszły dalej i zacząłem iść wzdłuż
ulicy. Tamara chwilę stała w miejscu, ale po kilku sekundach szła już obok
mnie.
-Możesz mi coś wyjaśnić? – spytała po dłuższym milczeniu.
-Co konkretnie?
-Dlaczego to robisz?
-Co robię?
-Dlaczego do nich nie podszedłeś? – chwyciła mnie za rękę i
odwróciła do siebie, co zmusiło mnie do zatrzymania się. – czemu się ukrywasz?
-Mam swoje powody. – Zacząłem iść dalej.
-Więc słucham.
Znów stanąłem i spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Po pierwsze: Chcę chociaż przez jeden dzień być zwykłym
chłopakiem, po drugie: Nie mam siły, ani ochoty na spotkanie z fankami, a po
trzecie: Chodzi o Ciebie.
-O mnie? Czyli nie chcesz się pokazywać ze mną?
-Tak, ale nie w złym sensie. Chronię Twoje bezpieczeństwo i
prywatność.
-Bezpieczeństwo?
-One potrafią dawać w kość. Zapewniam Cię, że gdyby
dowiedziały się, że jesteś dla mnie kimś więcej niż stylistką, a media nie daj
Boże rozpuściłyby plotkę, że jesteśmy razem, to te dziewczyny by Cię w jednej
chwili znienawidziły i mogłyby Ci coś zrobić, podczas mojej nieuwagi.
-A tego byś nie chciał? – teraz brzmiała jak mała
dziewczynka, wypytująca o wszystko. Na to pytanie odwróciłem wzrok.
-Tego bym sobie nie wybaczył…
Tamy wpatrywała się we mnie z ciekawością. W końcu
spojrzałem na nią z uśmiechem.
-Idziemy?
-No jasne – odwzajemniła gest i dopiero teraz dostrzegłem
pewną zmianę na jej twarzy.
-Ty się rumienisz, czy mi się zdaje?
-Co? Nie… zimno mi.
-Chcesz bluzę?
Znów zobaczyłem niepewność w jej oczach. W jednym momencie
stała się jakaś dziwna. Jak nie ona.
-Tamy, co Ci jest?
-Nic. A co do bluzy, to myślałam, że już nie spytasz. Dawaj.
Zaśmiałem się, zdjąłem bluzę i patrzyłem, jak sprawnie ją
ubiera. Oczywiście była na nią za duża, ale i tak fajnie wyglądała. Objąłem ją
jedną ręką, jak typową przyjaciółkę i poszliśmy dalej.
Joe
Rozmowa z Nickiem dziwnie wraca w mojej głowie, nie wiem
dlaczego ale jakiś wewnętrzny głos mówi mi że może on jednak ma rację? Oczywiście
nie we wszystkim, tylko w jednej sprawie, a mianowicie Taylor. Była dla mnie
zawsze miła, więc raczej nie powinienem jej krzywdzić. Przecież może kiedyś się
dowiedzieć o tym, że ją zdradzam i będzie cierpieć.
Popatrzyłem na zegarek „5:55”. Jest środek nocy a ja myślę tylko o tym jak jej nie skrzywdzić. Wreszcie nie wytrzymałem, wziąłem telefon do ręki „Teraz albo nigdy” pomyślałem. Wykręciłem jej numer.
Popatrzyłem na zegarek „5:55”. Jest środek nocy a ja myślę tylko o tym jak jej nie skrzywdzić. Wreszcie nie wytrzymałem, wziąłem telefon do ręki „Teraz albo nigdy” pomyślałem. Wykręciłem jej numer.
-Joe, stało się coś? Jest 6 rano, ty nigdy nie wstajesz tak
wcześnie.
-Tay, musimy porozmawiać, ja myślałem o nas i... nie chcę
cię oszukiwać. Ja nie wytrzymam bez seksu, nie potrafię, nie chcę cię
zdradzać... dlatego chyba lepiej będzie... jak... jak się rozstaniemy...
Usłyszałem tylko dźwięk skończonej rozmowy. No tak... teraz
to chyba zachowałem się jeszcze gorzej. Powinienem się z nią spotkać i jej to
powiedzieć, a nie przez telefon. Popatrzyłem na wyświetlacz „27 sekund” Tyle
trwała nasza rozmowa. Chciałem żeby przebiegła zupełnie inaczej. Nie
chciałem tego powiedzieć w tak brutalny sposób. Zraniłem ja a bardzo tego nie
chciałem. Po raz pierwszy czuje sie tak podle po rozstaniu. Nie miało sensu
dalsze siedzenie w pokoju, wiec postanowiłem pobiegać. Wysiłek fizyczny zawsze
dobrze robił na zmartwienia. A świeże powietrze pomagało pozbierać myśli.
Wróciłem w sam raz na śniadanie. W salonie spotkałem
Kevina, reszty jeszcze nie było.
-A ty co taki niewyraźny jakiś, ciężka noc?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Zerwałem z Tay.
-Co? Żartujesz? A co znudziła ci sie niedajka?
-Nie do końca. Agnes dala mi wyraźnie do zrozumienia,
że nie chce być tą drugą, więc musiałem zerwać z Taylor żeby wygrać zakład
To nie była prawda, ale jakoś przed Kevinem nie potrafiłem
przyznać się do prawdziwego powodu swojego zachowania. On ma zupełnie inne
podejście do życia. Uznałby mnie za frajera.
-A już myślałem, że nasza rozmowa sprawiła, że zmieniłeś
swoje zachowanie.
Nienawidzę, kiedy Nick tak się skrada, jak taki ninja, stoi
cicho i nie odzywa się dopóki nie czuje potrzeby. Ale teraz się wkopałem,
ciekawe czy mi uwierzy jak mu powiem prawdę? Tylko, że przy Kevinie nie mogę
tego zrobić. Muszę brnąć dalej w tę bajeczkę.
-Agnes sądzi, że wygrała, ale mnie nie tak łatwo
przechytrzyć
-Wczoraj jej jakoś specjalnie nie utrudniałeś- skąd u
młodego takie cięte riposty?
-Wygrała bitwę, ja wygram wojnę
-To teraz to jest wojna? Myślałem, że podryw.
-Wiesz jak to jest braciszku, wcale nie ma między nimi
takiej dużej różnicy, w końcu w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
Poza tym powinna wiedzieć, że z Joe Jonasem się nie zadziera.
Kevin
-Może miałbyś ochotę iść zagrać w golfa? - Swoje pytanie
skierowałem do Adama. Chłopaka zdziwiło, że mu to zaproponowałem, ale po kilku
sekundach gdy doszedł do siebie skinął głowę na znak że się zgadza. - Super, to
za 10 minut widzimy się przy drzwiach wyjściowych.
Poszedł do swojego busowego „pokoju”, przebrałem
podkoszulek, założyłem krótsze spodenki, wziąłem telefon i portfel i wyszedłem.
Po rozmowie z Ashley długo się zastanawiałem nad sobą, wcześniej mi się to
raczej nie zdarzało. Doszedłem do wniosku, że przecież przyjaźń z Adamem to nic
złego. Nie muszę go zapraszać na luksusowe imprezy, po prostu możemy od czasu
do czasu gdzieś wyjść, np. tak jak dzisiaj na golfa. To, że go lubię nie
oznacza, że się w nim zakochałem. Wielu facetów ma kumpli. Czasami fajnie z
kimś szczerze pogadać, niestety na braci nie mogę liczyć bo oni chyba już nie
zmienią o mnie zdania, a z prawdziwych przyjaciół mam tylko Ashley, która
pojawiła się niedawno, ale niestety ona jest daleko. Tu w trasie nie mam nikogo
z kim mógłbym się zaprzyjaźnić, więc padło na Adama. Nasze początki nie były
łatwe, ale w końcu przekonałem się, że jest fajnym chłopakiem, tylko trochę
skrytym przez problemy rodzinne. Na szczęście nasz prawnik znalazł rozwiązanie,
które tak naprawdę było najprostsze ale nikt je nie zauważał. Po prostu zapisał
tatę Adama do klubu dla osób uzależnionych i znęcających się nad bliskimi, a
mamę Adama do klubu ofiar w rodzinie dzięki czemu zrozumiała ze nie jest sama.
Podobno ojciec Adama się zmienił, panuje już nad sobą. Cieszy mnie to, bo
dzięki temu chłopak częściej się uśmiecha.
Podchodząc do drzwi zauważyłem, że Adam już na mnie czeka.
Wyglądał naprawdę ładnie, miał fajny t-shirt ze śmiesznym nadrukiem w kolorze
żółtym, musiał być nowy, bo on zawsze chodzi w szarych albo czarnych
podkoszulkach.
Poszliśmy na golfa i okazało się, że Adam bardzo dobrze w
niego gra. Może nie tak dobrze jak ja, ale czasami trudno było go pokonać.
Potem poszliśmy do kina na „straszny” film, ludzie mówili że jest straszny a my
cały czas się z niego śmialiśmy. Nie wiem co w nim było strasznego, no ale nie
ważne. Może był straszny? Ale my mieliśmy takie dobre humory, że nie baliśmy
się go.
Adam był całkiem inny, taki wyluzowany, śmiały. Często
opowiadał jakieś kawały i ani razu się nie smucił. On też potrzebował takiego
luźnego dnia.
Wieczorem gdy położyłem się na łóżku usłyszałem sygnał
wiadomości, podniosłem telefon i odczytałem sms'a „Idziesz na imprezę? Chris”.
I chyba pierwszy raz od dawna odpisałem „Nie dzięki”. Kiedyś pewnie bym od razu
poleciał. Nawet po wyczerpującym koncercie mogłem się bawić do rana. A dzisiaj
byłem tylko na golfie i nie chciało mi się iść na imprezę. Nawet nie dlatego,
że byłem zmęczony tylko dlatego, że nie miałem na nią ochoty. Nie chce mi się
patrzyć na tych ludzi którzy tak naprawdę mnie nie znają, a udają przyjaciół.
Wyłączyłem światło i poszedłem spać.
Kevin sie zmienia fajnie Nick i Tamy ulalala;* Joe szkoda że zerwał z Taylor
OdpowiedzUsuń