piątek, 28 czerwca 2013
piątek, 7 czerwca 2013
18. Dorabiasz jako dupodajka?
Kevin
Związek z Adamem to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się
w życiu, uwielbiałem spędzać z nim czas, rozmawiać i myśleć o nim. Niestety
tylko Ashley wie o tym, że z nim jestem. Wiele razy próbowałem podejść do Joego
albo Nicka i im o tym powiedzieć, ale bałem się. Byłem pieprzonym tchórzem.
Przed oczami miałem reakcję Joego, pewnie śmiałby się przez cały dzień ze mnie,
a potem nie dawałby mi żyć. A Nick? Nick pierwszy raz mógłby mieć powód, aby
się ze mnie nabijać i pewnie by z tego korzystał. A co do rodziców? Nie wiem
jak mogę im o tym powiedzieć, a przecież kiedyś będę musiał... ale to dopiero kiedyś.
Najpierw chcę się nacieszyć moim szczęściem.
-Gdzie jedziemy? - Adam zapytał mnie wpatrując się w widoki
przez szybę.
-Mówiłem Ci, że na wycieczkę. - Chłopak zaczął się śmiać.
-Przecież i tak się dowiem.
-Dowiesz się jak dojedziemy. - Adam uderzył mnie w ramię.
-Nie bawię się tak!
-Nie masz wyjścia, to ja tu jestem kierowcą i tylko ja wiem
gdzie ten samochód nas zawiezie. - Wystawiłem mu język i zacząłem się śmiać, a
on po chwili do mnie dołączył.
Nie byliśmy zwyczajnym gejowskim związkiem. Przede wszystkim
byliśmy przyjaciółmi i ludzie wokół nas tak to odbierali, nie przytulamy i nie
całujemy się w publicznych miejscach. I nie chodzi tylko o to, że nie chcę,
żeby świat się o tym dowiedział, po prostu to, co jest między nami to nasza
osobista sprawa i nie czujemy potrzeby, aby zaraz wszyscy o tym wiedzieli.
Wiemy tylko my i Ashley, która bardzo nam kibicuje. Cieszę się, że mogłem jej o
nas powiedzieć, bo ukrywanie przed nią czegoś tak ważnego byłoby dla mnie
bardzo trudne.
Spojrzałem na budynek, pod który podjechaliśmy, a następnie
na twarz Adama. Chłopak miał szeroko otwarte oczy i zaskoczoną minę.
-Czy my jesteśmy tu gdzie myślę, że jesteśmy?
-Nie wiem, o czym myślisz, ale wydaje mi się, że dobrze
myślisz.
-A, po co mnie tu przywiozłeś?
-Bo chce, żebyś spełnił swoje marzenie.
-Ale przecież nie mam możliwości uczyć się tutaj... przecież
muszę pracować. A przede wszystkim ja się nie dostanę do tej szkoły.
Przesłuchania były już miesiąc temu.
-Nie po to jesteś chłopakiem gwiazdy, żeby nie spełniać
swoje marzenia.
-Nie chce tego wykorzystywać.
-A pieprzysz głupoty. Znam tu jedną osobę, która zgodziła
się zrobić dla Ciebie wyjątek i sprawdzić Twoje umiejętności. Nie mówię, że się
tutaj dostaniesz, to zależy jak zaprezentujesz swoje umiejętności. Ja tylko chce,
żebyś spróbował.
-No dobra, mogę tam iść. Ale i tak się nie dostanę, więc nie
wiem po co... - nie pozwoliłem mu dokończyć tylko po prostu podałem mu gitarę,
która leżała z tyłu samochodu na siedzeniach.
Po 20 minutach Adam wyszedł na korytarz uczelni, gdzie na
niego czekałem z uśmiechniętą miną. Od razu wiedziałem, że się udało.
-Niestety musicie z braćmi znaleźć nową osobę do rozkładania
sprzętu, ja zamierzam za parę lat być waszym rywalem, jeżeli chodzi o ilość
płyt i fanów.
Oboje się do siebie uśmiechnęliśmy i przybiliśmy sobie
piątkę. Miałem ochotę go przytulić, ale wokół nas było dużo osób, a nie
chciałem robić afery. Cieszyłem się, że mu się udało, miał wspaniały głos, gdy
zaczynał śpiewać miałem ciarki na ciele, a jego palce były stworzone do gitary.
Gdy wróciłem do domu poszedłem do kuchni, żeby się czegoś
napić, po pocałunkach z Adamem zawsze chce mi się pić. W pomieszczeniu
spotkałem Nicka, który siedział na krześle, w ręce miał szklankę i pił wodę.
Wpatrywał się w jakiś punkt na szafce kuchennej uśmiechając się, co chwilę.
Nawet nie zwrócił uwagi, że wszedłem do kuchni. Po jego minie od razu
wiedziałem co się dzieje – wrócił do Summer. Tylko przy niej jest taki
szczęśliwy, ale jak dla mnie on wtedy nie jest sobą. Uważam, że najbardziej
pasuje do Tamy i fajnie by było jakby z nią był. Ale dopóki nie przejrzy na
oczy i nie zauważy, jaka jest Sum nigdy nie będzie z Tamarą.
-Cześć. - Rzuciłem do niego, wyciągając z lodówki wodę. On
podniósł głowę, popatrzył w prawo, potem w lewo.
-Do mnie mówisz? - Zapytał zdziwiony.
-Nikogo innego tu nie ma.
-Cześć... i na razie.
-Wychodzisz?
-Idę się przejść. - Szybko wstał i wyszedł z domu. Mógł
powiedzieć, że nie chce ze mną rozmawiać a nie wychodzić. Przecież chciałem
tylko z nim pogadać, dobra może dawno nie gadaliśmy razem, ale chyba mogę
chcieć to zmienić?
Joe
Mam juz dosyć, ten ostatni tydzień był chyba najgorszym w
moim życiu. Ojciec cały czas sie mnie czepia, na dodatek zaczął mnie uważniej
obserwować. Jakby tego było mało ta dziwka, o przepraszam bardzo, szacowna
dziewczyna mojego naiwnego braciszka codziennie pląta się po domu. Nie mogę
uwierzyć, że po czymś takim jej wybaczył. No, ale wg Nicolasa każdy zasługuje
na drugą szanse. Każdy tylko nie jego własny brat. Mam dość tego całego cyrku,
muszę się porządnie nawalić, może wtedy, choć na chwile zapomnę, jakie mam
popieprzone życie.
Na dodatek nawet do klubu nie mam już z kim iść. Nawet
własny starszy brat ma mnie w dupie. Kiedyś potrafiliśmy odwołać wszystko,
kiedy drugi proponował wyjście. A teraz? Teraz usłyszałem, że ma już plany, bo
umówił się z Adamem.
Postanowiłem zalać sie w trupa, w jednym z okolicznych
barów. Często chodziliśmy tam z Kevem, obsługa znana jest ze swojej dyskrecji,
w klubie obowiązuje całkowity zakaz robienia zdjęć, dlatego lokal jest tak
lubiany przez młodociane gwiazdy showbiznesu, a to napędza im klientów, wiec
godzą sie na nasze wyskoki. Zamówiłem sobie Burbona, później 2,3... Po 6
szklance poczułem potrzebę tzn. zaspokojenia seksualnego. Odkąd Agnes przykuła
mnie do łóżka postanowiłem skończyć z przypadkowym seksem. Postanowiłem
udowodnić jej, że mi zależy, chciałem pokazać młodemu, że nie jestem takim
dupkiem. Ale teraz to nie miało znaczenia. Żadne z nich nie chciało mi wierzyć,
nie chciało mi dać szansy, więc, po bo się starać. Nie obchodziło mnie w
tym momencie nic, ani co pomyśli ona, ani co pomyśli on, potrzebowałem ulgi.
Wypatrzyłem na parkiecie jakąś laskę, była sama, ładna, chociaż teraz brałbym
każda, która byłaby chętna. Podszedłem do niej od tyłu, kolesiowi, który do niej
zarywał nie bardzo sie to spodobało, wiedział, że nie ma żadnych szans w
rywalizacji z samym Joe Jonasem. Abstynencja bardzo osłabiła moja
długodystansowość. Obróciłem dziewczynę do siebie, przycisnąłem ją mocno do
swojego ciała, i mojej silnej erekcji wpijając sie jednocześnie w jej usta.
Miałem nadzieje pokazać jej przez to czego oczekuje. Zrozumiała od razu.
Puściła mi oczko i pociągnęła do męskiej toalety. Widać, nie była tu pierwszy
raz. Złapałem jej twarz w dłonie, i pocałowałem. W tym pocałunku było coś, cały
mój smutek, żal, gniew na cały świat. Oddała pocałunek jednocześnie rozpinając
mi spodnie.
-Spokojnie, zaraz Ci ulży, nie walcz z tym.
Nie chciałem dojść od razu, i wyjść na jakiegoś prawiczka,
ale czułem się przytłoczony, postanowiłem dać się ponieść. Przymknąłem oczy,
czułem jej miękkie usta na mojej naprężonym przyjacielu. Słyszałem z kabiny
obok ze nie jesteśmy jedynymi, którzy zabawiają sie w toalecie. Złapałem sie za
drewnopodobne ścianki i dałem upust emocjom. Zacząłem wydawać gardłowe
nieartykułowane dźwięki, by za moment odpłynąć na chwile w inną rzeczywistość.
Kiedy odzyskałem już kontakt z otaczającym mnie światem postanowiłem być kulturalnym i sie odwdzięczyć. Kiedy się do niej przybliżyłem szepnęła mi na ucho.
Kiedy odzyskałem już kontakt z otaczającym mnie światem postanowiłem być kulturalnym i sie odwdzięczyć. Kiedy się do niej przybliżyłem szepnęła mi na ucho.
-Zrób mi palcówkę.
Jak mogłem jej odmówić? Wsadziłem w jej mokrą z podniecenia
szparkę 2 palce i zacząłem pieścić ją szybkim ruchem jednocześnie kciuk
kierując w stronę jej gwiazdki rozkoszy. Z kabiny obok usłyszałem dochodzącą
parkę, po czym usłyszałem.
-A teraz mi obciągnij, chcę dojść w twoich ustach.
Nie powiem, słuchanie zabaw z za drewnianej ścianki
połączone z dawaniem przyjemności własnej partnerce i widok tego jak ona powoli
dochodzi sprawiły ze znowu mi stanął. Ale nie czułem takiej potrzeby
natychmiastowego spuszczenia się. Może później w domu, teraz ulga, jakiej przed
chwilą doznałem wystarczyła mi zupełnie. Widząc zbliżający się orgazm mojej
nowej znajomej przyśpieszyłem ruchy ręką. Chwilę później jej ciałem wstrząsnął
pierwszy dreszcz spełnienia. Prawie równocześnie usłyszałem jak dochodzi facet
z kabiny obok.
-Liz jestem, zadzwoń jakbyś chciał to powtórzyć. - Mówiła to
jednocześnie poprawiając swoje obcisłe spodnie. Następnie wyjęła z tylnej
kieszeni szminkę i na przedramieniu zapisała mi swój numer. Zapiąłem spodnie i
przepuściłem ją w drzwiach. Kiedy podeszliśmy do umywalek we wiadomym celu
zobaczyłem w lustrze coś, co spowodowało ze cały dobry humor po spotkaniu z Liz
prysł.
-Cóż za spotkanie, Nicky wie, że dorabiasz jako dupodajka?
-Spytał największy dziwkarz w
L.A., w dodatku całkiem zalany.
-Licz się ze słowami gówniaro, ciekawe czy będziesz taka
pyskata jak twój chłopak dowie się, co tu wyprawiałaś - co za szmata, i jeszcze
ma na twarzy ten swój wyrachowany uśmiech. Co Nick w niej widzi?
-Po co od razu te nerwy? Przecież można to inaczej załatwić.
Wiesz... zdaje się, że dzisiaj, Ty i ja chcemy tego samego. Więc... czemu by
nie skorzystać? - przysunęła się do mnie i oparła dłoń o mój tors. Ona na
prawdę sądzi, że mógłbym zdradzić z nią brata? - wiem, że tego chcesz, nie
oszukasz mnie. Więc... po co się powstrzymywać? Zróbmy to i będzie po sprawie.
Ty będziesz zadowolony, ja będę zadowolona, a Nick o niczym się nie dowie. Poza
tym... Joe.. nie miałbyś serca mu powiedzieć...
- Ta suka na prawdę ma nie po kolei w głowie, ona mnie
POCAŁOWAŁA. Wpiła się w moje usta.
Odepchnąłem ją od siebie najszybciej jak się dało.
-Chyba Cię pojebało do reszty? Za kogo ty mnie masz? Nie
będę się pieprzył z dziewczyną brata. Poza tym w dziwkach nie gustuję
Roześmiała się, próbując ukryć swoje zaskoczenie. Czyżby
żaden jej jeszcze nie odmówił? A może na prawdę sądzi, że jestem sukinsynem bez
zasad.
-Nagle zrobił się z Ciebie taki
kochający braciszek? Nie wysilaj się, Nick i tak tego nie doceni. Myślisz, że
mi nie mówił o tym, co aktualnie dzieje się między wami? Wszystko mi
powiedział.
-Mam w dupie czy doceni czy nie.
Nie mam zamiaru puszczać się z pierwszą lepszą dziwką. Na pewno nie będę łamał
swoich zasad "bo on i tak nie doceni". A jeśli liczysz, że jak dasz
mi dupy to nie powiem Nickowi o tym, co tu dzisiaj wyrabiałaś, to jesteś w
błędzie.
-Zasad? - Znów wybuchła śmiechem -
A jakie niby są te Twoje zasady? Chcesz, to mu powiedz. Ale dobrze się nad tym
zastanów. Powiesz mu swoją wersję, potem ja swoją. I jak myślisz, komu uwierzy?
Kochającej dziewczynie, która przysięgła mu wierność, czy bratu, który
niejednokrotnie go zawiódł? Myślisz, że jeśli mu powiem, że podszedłeś do mnie,
całkiem zalany, siłą zaciągnąłeś do łazienki i pocałowałeś, chociaż tego nie
chciałam... Potem chciałeś czegoś więcej, lecz wyrwałam się i uciekłam... To
komu uwierzy?
-Już raz go zdradziłaś,
zapomniałaś o tym? Pewnie to nie był jedyny taki wybryk. Może Nick jest naiwny,
ale to inteligentny facet, umie dodać dwa do dwóch. Poza tym w przeciwieństwie
do Ciebie Nick zna mój gust. Wie, że kijem bym Cię nie tknął. Spierdalaj lepiej
do domu, bo jeszcze chwila a zrobię Ci poważną krzywdę.
-Jak uważasz... Zobaczymy, kto
wygra... - zaczęła iść w stronę wyjścia - gdybyś jednak zmienił zdanie, wiesz
gdzie mnie szukać.
Czy ta szmata sądzi, że jej te
wybryki ujdą płazem? Ale ma rację. Jeśli powiem Nickowi, co się tutaj wydarzyło
to na pewno mi nie uwierzy. Muszę znaleźć inny sposób żeby ją zdemaskować. Ale
najpierw muszę wytrzeźwieć.
Jak wszedłem do domu usłyszałem
tylko głos z pokoju Nicka.
-Ja też Cię kocham.
Tego było za wiele. Walnąłem
pięścią w ścianę głośno przy tym przeklinając. Muszę to jakoś zakończyć.
czwartek, 6 czerwca 2013
17. Nikt nie uwierzy w to, że któryś Jonas jest gejem.
Joe
Wróciliśmy do domu,
teraz mamy 6 tygodni "wolnego". W tym czasie musimy dopracować
wszystko na trasę po świecie. Nie będzie nas w domu jakieś 3-4 miesiące, będę
miał dużo czasu żeby pokazać Agnes ze nie jestem takim dupkiem, za jakiego mnie
uważa. Chociaż nie jestem pewien czy mi uwierzy, skoro mój rodzony brat nie
chce (nie może/nie potrafi). A przecież to jemu jedynemu sie zwierzałem, nie
często, ale jednak. Wydawało mi sie, że od moich urodzin trochę sie do siebie
zbliżyliśmy i było jak dawniej, jak kiedy byliśmy dziećmi, ale jak widać sie
myliłem.
Teraz mam jednak
trochę pilniejszych spraw na głowie niż myślenie o Nicku i jego braku wiary we
mnie. Dzisiaj Taylor postanowiła podzielić się z całym światem naszym
zerwaniem. Zamieściła nagranie video na swojej stronie internetowej. Rozumiem,
że ją zraniłem, naprawdę rozumiem, ale to nie znaczy, że powinna mnie oczerniać
przed światem. No dobra, rozumiem mnie, ale dlaczego miesza w to moich braci?
"zerwał ze mną
podczas 27 sekundowej rozmowy(...)
Joe
Jonas jest idiotą jak pozostali jego bracia! Dziewczyny, trzymajcie się od nich
z dala!
Oni bawią się naszym kosztem. Poza tym wszyscy trzej nieraz już uprawiali seks.
Nie
wierzcie w ich świętoszkowate pozy!
Zapewniam
wszystkich, że Joe nie jest gejem. Jest biseksualny! Potrafił dobierać się do moich
kolegów!"
To był cios poniżej pasa. Żeby odnosić się do tego
oszczerczego artykułu
(http://www.pudelek.pl/artykul/11944/ktory_z_nich_jest_gejem/)? Przecież nikt
nie uwierzy w to, że któryś Jonas jest gejem. No
proszę was, przecież jesteśmy największymi podrywaczami w okolicy, nawet dalej
niż tylko w okolicy. No dobra, może Nick nie jest podrywaczem, ale żaden z nas
nie ma zapędów homoseksualnych. Zastanawia mnie tylko, po co mieszała w to
Nicka, bo o ile z Kevinem nie bardzo się lubiła, to Nick zawsze był dla niej
miły, zresztą z wzajemnością. Zawsze twierdziła, że Nick jest najmilszym człowiekiem,
jakiego spotkała. To, dlaczego go oczernia? Przecież nie wiedziała o tym, że
Nick i Sumer spali ze sobą, no, bo skąd?
Tylko kilka osób o tym wiedziało. Ja jej nie powiedziałem, Nick też nie, Kev
tym bardziej. A pozostałej trójki nie zna. Może usłyszała ich na imprezie? To
chyba jedyne logiczne wyjaśnienie. Mam tylko nadzieje ze Nick nie będzie się
czepiał tego video, widać od razu, że wszystko zmyśliła. Chociaż przy jego
obecnym nastawieniu do mnie to niczego nie mogę być pewien.
Nick
Wróciliśmy do Los Angeles. W końcu. I szczerze, dziwnie się
czułem. Nie miałem nawet, z kim pogadać, nie licząc spotkań z Summer, które z
jakiegoś powodu wprawiały mnie w świetny nastrój. Miałem wrażenie, że się
pozytywnie zmieniła. W domu nikt nie wiedział, że jesteśmy razem. Rodzicom nie
chciałem mówić, myślę, że mają ważniejsze sprawy na głowie, Kevin ma to w
dupie, a jeśli chodzi o Joe, to może już nie jestem tak negatywnie do niego
nastawiony, ale raczej unikam rozmawiania z nim. Odkąd wróciliśmy, zauważyłem,
że się od siebie oddaliliśmy i jesteśmy sobie bardziej obcy. Czy mnie to boli?
Cóż… Nie za bardzo… Co prawda, czasem chciałbym z nim o czymś szczerze pogadać,
ale szybko z tego rezygnuję, wiedząc, że to i tak nie ma sensu, bo do niego nic
nie dociera. Tamy się nie odzywała… nie wiem, dlaczego. W końcu postanowiłem do
niej zadzwonić i udało mi się namówić ją na spotkanie. Też nie wiedziała o
Summer i to mnie najbardziej bolało. Powinna wiedzieć. Chciałem się z nią
zobaczyć, żeby jej o tym powiedzieć. Wyszedłem z domu przed piętnastą i
poszedłem do parku. Tamara już tam była. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.
-Siemka Tamy, co tam?
-Nic, miałam przyjść, to przyszłam – nie spojrzała na mnie.
Patrzyła przed siebie i była zamyślona.
-No nie bardzo, bo kiedy Ci powiedziałem, żebyśmy się
spotkali, stwierdziłaś, że to świetny pomysł, bo musisz mi coś powiedzieć. Więc
słucham.
Chwilę milczała, po czym spojrzała na mnie i się
uśmiechnęła.
-A możemy najpierw coś zjeść? Jestem głodna.
-Jasne – odwzajemniłem gest. Było mi to na rękę, bo dawno
się nie widzieliśmy i chciałem spędzić z nią trochę czasu, poza tym, jakoś
ostatnio nie spieszyło mi się do domu.
Poszliśmy na obiad poza miasto, żeby się za bardzo nie
rzucać w oczy. Tamara cały czas była jakaś zamyślona, a ja z każdą chwilą coraz
bardziej wahałem się, czy powiedzieć jej o Summer. Po obiedzie wolnym krokiem
wracaliśmy do miasta. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach i wydawało się, że jest
okej, ale obydwoje czuliśmy, że coś przed sobą ukrywamy. To po prostu wisiało w
powietrzu. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, jednak w końcu Tamy się
zatrzymała, a do mnie nagle dotarło, że jesteśmy koło jej domu. I znów się
zamyśliła. Nic nie mówiąc, powoli ruszyła w kierunku swojego domu. Wiedziałem,
że coś jest nie tak. Nie mogłem pozwolić, żeby poszła, musiałem powiedzieć jej
o Summer…
-Musisz coś wiedzieć… - powiedzieliśmy to w tym samym
momencie, odwracając się do siebie.
-Ty pierwszy – Tamy lekko się uśmiechnęła.
-Okej. Więc… trochę się ostatnio pozmieniało i ponieważ
jesteś moją przyjaciółką i zależy mi na Tobie, sądzę, że powinnaś wiedzieć, że…
Wróciłem do Summer…
Zaskoczenie było bardzo delikatnym określeniem jej wyrazu
twarzy. Chyba się tego nie spodziewała.
-Że co?
-Zadzwoniła do mnie jeszcze w trasie no i… uświadomiłem
sobie, że wciąż ją kocham… Dałem jej szansę, bo wygląda na to, że się zmieniła.
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że dopiero teraz Ci o tym mówię.
-Nick… czy Ciebie kompletnie pojebało? Zapomniałeś już, jak
bardzo Cię zraniła?
-Nie, nie zapomniałem… pamiętam o tym, ale to nie znaczy, że
nie mogę jej wybaczyć. Zwłaszcza, że wygląda na to, że jej na mnie zależy.
-Na Twojej sławie jej zależy debilu. Jak mogłeś zrobić coś
tak głupiego? Czy ty nie rozumiesz, że skoro zdradziła Cię raz, to nie zawaha
się zrobić tego drugi raz? To fałszywa dziwka, a Ty, naiwnie nabierasz się na
jej zrozpaczone prośby…
-A co jeżeli tym razem to Ty się mylisz? Może tym razem jest
inaczej? Wiesz, nie zawsze musi być po Twojemu. Może i jestem naiwny, ale
bynajmniej nie żałuję, że to zrobiłem. Kocham Summer i mam gdzieś, co Ty o tym
sądzisz.
-Wiesz, nie spodziewałam się tego po Tobie… zejdź mi z oczu
i nie przychodź potem ze złamanym sercem, jak się dowiesz, że Twoje IQ jest
równe ilości facetów, z którymi się przespała. – poszła do domu i trzasnęła
drzwiami.
I w sumie ja zrobiłem to samo. Byłem zły. Byłem wściekły.
Sam nie wiem, czy na nią, czy na siebie. Chciałem iść prosto do swojego pokoju,
ale oczywiście Joe musiał mnie zatrzymać.
-Gdzie byłeś?
-Nigdzie.
-Stało się coś?
-Joe, odwal się. Nie mam ochoty z Tobą gadać.
Poszedłem do siebie. W pierwszej chwili pomyślałem, że jak
się uspokoję, to mnie dopadną wyrzuty sumienia przez to, że w ten sposób z nim
rozmawiałem, ale o dziwo, złość minęła, a sumienie nie dało o sobie znać.
Joe
Oczywiście telefony
sie rozdzwoniły, a ojciec wezwał mnie na rozmowę. Nie był zadowolony z takich
wieści, zwłaszcza ze nie zdążyłem go jeszcze o naszym rozstaniu uświadomić.
Zrobił mi pogadankę na temat odpowiedzialności i tego ze napawam cały zespól,
ze ten związek miał ocieplić nasz wizerunek, a teraz wyszliśmy na bezdusznych
szowinistów bawiących sie dziewczynami. Na szczęście nie wspomniał o temacie
plotek. Słuchałem tego wszystkiego spokojnie w środku gotując sie ze złości,
ale jedno zdanie ojca przeważyło szale i wybuchnąłem. No uważa, że powinienem z
nim skonsultować swoją decyzje.
-SKONSULTOWAĆ?!
Skonsultować? I co jeszcze? Mam dość bycia twoją marionetką. To moje życie i
nie będę go z nikim konsultował. Zmusiłeś mnie do tego związku, nie brałeś pod
uwagę mojego zdania. Dla twojej informacji, podoba mi się ktoś inny, i nie mam
zamiaru grac na 2 fronty, bo tobie sie tak podoba. Nie będę zdradzał Taylor, bo
ty masz takie widzi mi się. Jak fanom się nie podoba, że nie jestem z Tay to
ich problem. Jak nie są z nami dla naszej muzyki tylko dla durnych romansów to
mam ich głęboko w poważaniu.
Kevin
Pierwszy raz nie chciałem wracać do domu z trasy
koncertowej. Powód? Oczywisty. ADAM. W trasie miałem go, na co dzień, mogłem do
niego iść, kiedy tylko tego chciałem, a teraz po trasie niestety będę go bardzo
rzadko widywał. Wcale mi się to nie podoba. Potrzebuję go. On mnie też, tylko,
że on potrzebuje mnie, jako przyjaciela, ja trochę inaczej. Uwielbiam z nim
spędzać czas, uwielbiam jak się uśmiecha. Tak samo Tamy uwielbia być z
Nickiem... niestety on tego nie zauważa. Ale wracając do mnie i do Adama, to
tak, zakochałem się w nim. Ale niestety bez wzajemności. Adam chyba nie jest
zainteresowany związkiem z facetem. Szczerze to nawet nie wiem jakby ten
związek miał wyglądać. Przecież jakby ktoś się dowiedział, że z nim jestem to
kariera moja i moich braci by się zakończyła. No i rozczarowałbym rodziców. A
tego bym nie chciał. Moja mama pewnie nie pokazywała po sobie, że jest z tego
powodu załamana, ale w środku na pewno by cierpiała. Przecież nie tak mnie
wychowywała. Dla niej związek to kobieta i mężczyzna, nie mężczyzna z
mężczyzną, albo kobieta z kobietą. Rodzice są bardzo religijni, ja kiedyś też
byłem, ale potem sława zniszczyła moje życie. Nie rozumiem, dlaczego ja byłem
taki zaślepiony tymi pieniędzmi? One dają szczęście, ale tylko na chwile. A po
co mi szczęście na chwilę?
W tamtym tygodniu byłem z braćmi w szpitalu. Widziałem
bardzo dużo dzieci, które ciężko chorują, a ich leczenie wymaga dużo pieniędzy.
Czasami nawet pieniądze nie pomagają w ich leczeniu. I gdzie tu jest
sprawiedliwość? Te dzieci nauczyły mnie jednego. Rodzina jest najważniejsza. W
ciągu tego tygodnia bardzo zbliżyłem się do rodziców, już nie kłócę się z tatą
tak jak wcześniej, zacząłem go szanować. Mam nadzieję, że z braćmi też kiedyś
odnajdę wspólny język, przecież przed założeniem zespołu byliśmy najlepszymi
przyjaciółmi, a potem to wszystko się zniszczyło. Nie wiem za bardzo jak mam
się do nich zbliżyć, oni już dawno wyrobili sobie o mnie zdanie i nie chcą
poznać nowego Kevina. Najgorzej będzie przekonać do siebie Nicka. Nie
szanowałem go, cały czas poniżałem. Może i ma dobre serce, wybacza ludziom, ale
niestety mnie to nie dotyczy, ja dla niego jestem nikim i nigdy mi nie wybaczy.
Ale wracając do Adama to jestem w nim zakochany! Chyba nigdy
w nikim nie byłem zakochany. To naprawdę fajna rzecz! Wieczorem kładąc się
widzę jego uśmiech, budzę się myślę o nim. Gdy mam jakiś problem mogę do niego
zadzwonić, pogadać. Wszystkie moje czynności związane są z nim. A jego uśmiech?
Ahh, chyba nie ładniejszego uśmiechu na świecie!
Tak, więc wróciliśmy do domu. Trasa się udała, naprawdę
udała. Fani kochają nas jeszcze bardziej! No, ale bądźmy szczerzy, czy nas nie
da się nie kochać? Przecież nie ma takiego drugiego zespołu jak nasz.
W moich rozmyśleniach przerwał mi dźwięk telefonu. Pierwsze,
co pomyślałem to oczywiście „Adam”, ale niestety się pomyliłem. Dzwoniła,
Ashley, chciała się ze mną umówić. Więc poszedłem do parku, zająłem miejsce na
ławce a dziewczyna zaraz do mnie dołączyła.
-Witaj gwiazdo. - Ashley rzuciła mi się na szyję.
-Cześć piękna, co tam?
-Stęskniłam się.
-Ja też się stęskniłem. - Uśmiechnąłem się do niej. A ona
popatrzyła z zaskoczoną miną na mnie jakby zobaczyła jakiegoś ducha. - Co Ci
się dzieje? Mam krzywy nos, czy co?
-Nigdy się tak nie uśmiechałeś. Gdzie jest Kevin? Oddawaj
Kevina!
Dziewczyna dziwnie zaczęła się zachowywać, jak nie ona, w
ogóle jej nie rozumiałem. Czy ona nie może, chociaż na przez chwilę być
poważna? Przecież ludzie chodzą koło nas, a ona się wydziera, twierdząc, że ja
to nie ja.
-Zawsze uważałem, że nie jesteś normalna.
-Kevin, stało się coś?
-Tak. - Kiwnąłem twierdząco głową.
-Co?!
-Zakochałem się.
-Wiedziałam! Ha! Ja to mam nosa! To jak ma na imię Twoja
piękność? Czekaj, czekaj sama zgadnę, blondynka o imieniu Kelly? Nie Kelly to
nie, pewnie ma na imię... - długo tak gadała, ale oczywiście ani razu nie
zgadła. Postanowiłem to w końcu przerwać i powiedzieć jej, w kim się
zakochałem.
-Adam.
-Słucham?
-Ma na imię Adam.
-Kto?
-Osoba, w której się zakochałem.
Nie wiem, dlaczego ale wybuchła głośnym śmiechem. Chyba
przez parę minut nie mogła się uspokoić. Zaczęło mnie to wkurzać, jestem
cierpliwy, ale bez przesady.
-Dobry żart Kevin. Jednak nic się nie zmieniłeś. Wiesz, co?
Jesteś dobrym aktorem.
-Ashley, ale ja powiedziałem prawdę.
-Jaką prawdę?
-Zakochałem się w Adamie i myślałem, że mi pomożesz się do
niego zbliżyć.
-Kevin Ty serio?
Chyba godzinę mi zajęło wytłumaczenie Ashley tego
wszystkiego. Naprawdę dobra z niej słuchaczka. Gdy jej o tym powiedziałem,
ulżyło mi, chociaż jednej osobie mogłem się tak na serio wygadać. Doszliśmy do
wniosku, że muszę z nim być szczery, jeżeli nie powiem mu o swoich uczuciach to
nigdy nie dowiem się, czy on też coś do mnie czuje. Wiem, że on na pewno nie
zrobi pierwszego kroku.
Dlatego pojechałem wieczorem pod jego dom. Nie był jakiś
wielki i piękny, był taki zwyczajny. Zadzwoniłem do niego na komórkę, że czekam
na niego przed domem, a on po 5 minutach wyszedł z niego trochę zaskoczony moim
widokiem.
-Co Ty tu robisz?
-Przyjechałem pogadać.
-Myślałem, że jak już wrócisz do swojego domu, do swoich
spraw to nie będziesz miał dla mnie czasu.
-Adam, nie umiałbym Cię zostawić, uzależniłem się od naszych
spotkać.
-To miłe. Więc, o co chcesz ze mną porozmawiać?
-O nas. - Adam popatrzył na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Słucham? - Zapytał cicho.
-Kocham Cię i chcę żebyś o tym wiedział. Jesteś dla mnie kimś
więcej niż przyjacielem.
Chłopak nic nie odpowiedział, wpatrywał się w swoje buty i
nic nie mówił.
-Proszę powiedz coś!
-Ja Ciebie też kocham. Ale przecież to jakieś szaleństwo!
Kevin przecież my nie możemy być razem..
Nie chciałem go słuchać. Po prostu go pocałowałem.
Nick
Miałem zamiar zostać w pokoju, bo szczerze nie miałem ochoty
z nikim rozmawiać, jednak pragnienie i brak czegokolwiek do picia w pobliżu,
zmusiły mnie do zejścia na dół. Idąc do kuchni, czułem na sobie wzrok brata,
ale nie chciałem tego odwzajemniać. Nie chciałem z nim gadać. Napiłem się wody
i zacząłem iść w stronę pokoju, jednak, gdy przechodziłem obok drzwi
wejściowych, otwarły się i stanęła w nich Summer.
-Sum…, co Ty tu robisz?
-Przyszłam do Ciebie, a co mogę robić? Kocham Cię i chcę
spędzać z Tobą czas. – przytuliła się i mnie pocałowała.
Moją pierwszą myślą i zmartwieniem wtedy, było to, że
wszyscy się dowiedzą, ale po chwili pomyślałem „i dobrze, niech wiedzą, że
jesteśmy razem”. Spojrzałem Sum w oczy i się lekko uśmiechnąłem.
-Cieszę się, że przyszłaś. Tęskniłem za Tobą.
Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy do mojego pokoju. I bardzo
się cieszyłem, że Joe to widział.
środa, 5 czerwca 2013
16. Myślałem, że nie jesteś jak Kevin.
Kevin
-Kevin co z Tobą? Zakochałeś się?
-Co Wy macie z tą miłością? Nie zakochałem się!
-No dobra nie bulwersuj się tak. Ale czasami jest tak, że jak
więcej osób Ci coś mówi to może faktycznie mają racje? - Zapytał Joe i zaraz
wyszedł. Zresztą dobrze, że poszedł bo pewnie zaraz by dostał gitarą którą
trzymam w dłoniach. Nie rozumiem o co im chodzi? Przecież jak człowiek się
uśmiecha to nie oznacza to od razu że się zakochał. No przecież nawet nie
miałbym w kim. Przecież żadnej dziewczyny nie poznałem ani nic. Nadal mnie
laski nie podniecają tak jak kiedyś, ale wydaje mi się, że po prostu przez
ostatni czas miałem ich nadmiar i teraz muszę od nich odpocząć.
Wyszedłem przed busa i od razu przestałem się przejmować
Joe, dzień był naprawdę piękny, nie było za gorąco ani za zimno, było tak sam
raz. Idealny dzień na plażę. Zacząłem się zastanawiać z kim iść. Z Joe nie, z
Nickiem na pewno nie. Franki pojechał z rodzicami na parę dni do domu. Chłopaki
z zespołu mają na razie próbę więc pewnie skończą wieczorem.
-Cześć Kevin. - Adam ! No tak, mogę iść z nim. Dlaczego na
to wcześniej nie wpadłem?
-Cześć Adam. Co masz dzisiaj w planach?
-Myślałem żeby się przejść nad wodę. Chyba że będę tutaj
potrzebny to zostanę.
-Nie, nie. Też chciałem iść nad wodę i pomyślałem o Tobie. -
No dobra może nie od razu o nim pomyślałem, ale czy to ważne kiedy?
Najważniejsze jest że w ogóle o nim pomyślałem.
-Super, bo samemu to mi się nie chce iść. To wezmę tylko
ręcznik i możemy iść?
-Jasne.
Po dwudziestu minutach byliśmy nad morzem. Zawsze podobał mi
się widok morza. To uczucie, że tylu pięknych rzeczy jeszcze nie widzieliśmy.
Kiedyś jak już skończymy występować razem, a na pewno kiedyś zrezygnujemy i
każdy pójdzie swoją drogą, chciałbym przepłynąć statkiem dookoła świata. Mam
nadzieję, że spełnię swoje marzenie. Będę wtedy bardzo długo sam, przed nikim
nie będę musiał czegoś udawać, będę mógł być sobą.
-To co idziemy do wody – Zapytał się mnie chłopak.
-To kto pierwszy! - Krzyknąłem i ruszyliśmy w stronę wody.
Nie wiem kto był pierwszy, chyba byliśmy na równi. Ten dzień był naprawdę
udany! Cały czas śmialiśmy się, nie zwracaliśmy uwagi na nikogo innego. Adam
sprawia, że uśmiech na mojej twarzy nie schodzi. Dobrze mieć przyjaciela, przy
którym nie trzeba udawać, można być sobą.
Wracając do busa szliśmy w ciszy, która nie była uciążliwa,
wręcz przeciwnie, była przyjemna.
-To był fajny dzień, dziękuję. - Uśmiechnąłem się do
przyjaciela i popatrzyłem mu w oczy. Dopiero teraz odkryłem, że ma piękne oczy.
Ciemno brązowe. Nie wiem dlaczego, ale mój wzrok potem zrzedł na jego usta,
które po paru minutach chciałem skosztować. Tak! Kevin Jonas chciał pocałować
Adama! I już przybliżałem twarz w jego kierunku i usłyszałem...
-Kevin wszyscy na ciebie czekają! - Big Rob przerwał to co
mogło się zaraz wydarzyć.
Joe
Jak wyplątać sie z
kłamstwa, w które wbrnąłem? Chce pogadać z Nickiem, chociaż wątpię żeby mi
uwierzył jednak jak to mówią dopóki nie spróbujesz to sie nie przekonasz.
Postanowiłem iść do jego pokoju i spróbować.
-Nick możemy pogadać?
-To zależy, o czym.
-Chodzi o to zerwanie
z Taylor
-O tym to akurat
słuchać nie chce
-Dlaczego?
-Bo nie chce stracić
resztek szacunku, jaki mi jeszcze do Ciebie pozostał
Zabolało, wiem, że
miał prawo tak powiedzieć, po tym, co powiedziałem, ale i tak jego słowa
zabolały.
-A co, jeśli Ci powiem
ze to co mówiłem w salonie to nieprawda? Co jeśli zerwałem z Tay przez twoje
słowa? Co jeśli przez Ciebie zdałem sobie sprawę, że zachowuje sie wobec niej
jak ostatni skurwiel i to dlatego sie z nią rozstałem- mówiłem to z takim
przejęciem jakby od tego zależało moje życie, ale w tej chwili tak właśnie
czułem. Może nie życie zależało od tego czy Nick mi uwierzy czy nie, ale moje
szczęście na pewno. Nie wyobrażam sobie
jak mógłbym być szczęśliwym, kiedy w jego oczach jestem zwykłym chamem,
dupkiem, sukinsynem. Nigdy nie popierał naszego trybu życia, ale tez nigdy
wcześniej nie powiedział mi wprost, że traci do mnie resztki szacunku. On
szanuje każdego. Nawet największego sukinkota szanuje, bo brzydzi sie
nienawiścią. Uważa, że to dar być na tym świecie, a skoro Bóg nas tu chce to
nikt nie na prawa nami gardzić. A teraz gardzi mną.
-Dlaczego miałbym Ci
uwierzyć?
-Bo mowie prawdę
-To dlaczego nie
mówiłeś jej w salonie? - Jego sceptyczny wzrok mówił sam za siebie, on mi nie
uwierzy, ale nie miałem zamiaru sie poddać.
-Jakoś przy Kevinie
nie potrafiłem. Wiedziałem ze nie zrozumie, ale liczyłem ze ty, po tym, co
powiedziałeś w moim pokoju zrozumiesz. Zrozumiesz ze twoje słowa otworzyły mi
oczy.
-Niby teraz
zrozumiałeś, co mówiłem? Joe ja powtarzałem te słowa juz wiele razy. Dlaczego
teraz miałbyś je wziąć sobie do serca?
-Może przez to ze tym
razem nie miałem wyboru i musiałem cie wysłuchać, bo byłem bezbronny i
zrozumiałem jak to jest być wykorzystanym.
-Wybacz, ale jesteś
zbyt dobrym aktorem żebym Ci uwierzył. Chcesz żebym zmienił o tobie zdanie to
mi udowodnij ze sie zmieniłeś.
-Jak?
- Zostaw Nesse w
spokoju.
-Nie mogę.
Nick zaczął iść w stronę drzwi, lecz zatrzymał się obok
mnie.
-Myślałem, że nie jesteś jak
Kevin... Myliłem się... nie pokazuj mi się na oczy- I wyszedł trzaskając
drzwiami.
-Nie mogę jej zostawić w spokoju,
bo mi się spodobał jej charakterek, żadna nie postawiła mi się w taki sposób.
Mam w dupie ten zakład- Powiedziałem cicho siadając na jego łóżku, niestety
Nick nie mógł już tego usłyszeć. Miałem dość tego wszystkiego. Nawarzyłem piwa
i nie jestem w stanie go wypić.
Nick
Miałem dość… nie chciałem go słuchać, nie chciałem na niego
patrzeć, ani tym bardziej rozmawiać z nim… Nie wiem, dlaczego sądziłem, że jest
inny. Może dlatego, że wciąż mam w pamięci Joego sprzed kilku lat i wciąż
zapominam, że teraz jest inaczej… Liczyłem na to, że jest w nim chociaż cząstka
tego, co potocznie nazywa się sumieniem, ale myliłem się. Jest dokładnie taki
sam jak Kevin… Mam tylko nadzieję, że ja nigdy się taki nie stanę… Teraz wiem,
że wszelkie próby przemówienia Joemu do rozumu były na marne, ale nie żałuję.
Przynajmniej próbowałem… Okej, koniec myślenia o Joe… Nigdy nie sądziłem, że to
mi przejdzie przez myśl, ale to nie warty uwagi skurwiel, który bynajmniej nie
zasługuje na mój szacunek… Ani na szacunek żadnej dziewczyny…
Poszedłem się przejść, żeby trochę się uspokoić. Miałem nawet
w planie odwiedzić Tamy, ale w tej konkretnej chwili chciałem być sam. Całkiem
sam. Szedłem przed siebie. Akurat był zachód. Zatrzymałem się na chwilę i
zamyśliłem. Pewnie stałbym tak niewiadomo jak długo, gdyby ktoś nie postanowił
do mnie zadzwonić. W pierwszej chwili pomyślałem, że to Tamy, jednak pomyliłem
się. Dlaczego nie zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że to Summer? A dlaczego nie
zawahałem się, odbierając?
-Tak?
-Cześć… masz może chwilę?
-Jasne, a o co chodzi?
-Wiem, że niedługo wracacie do domu i w sumie powinnam
poczekać do tego czasu, ale nie dam rady czekać… Muszę znać odpowiedź, bo
codziennie o tym myślę i codziennie obwiniam się o to, co zrobiłam… proszę, nie
każ mi dłużej czekać i robić sobie nadziei… Powiedz, dasz mi drugą szansę?
Dać, czy nie? Hm… co by zrobił Joe w tej… nie, chujowy
przykład… muszę się od tego odzwyczaić…
-Nick?
-Nie wytrzymasz jeszcze kilku dni?
-Nie…
-Sum, to nie takie proste. Skąd mam wiedzieć, że znów mnie
nie zranisz?
-Po prostu mi zaufaj… - jej głos zaczął drżeć – tak, jak
kiedyś to zrobiłeś…
Nie ma nic gorszego niż walka serca z rozumem… rozum mówi,
że to zły pomysł i że drugi raz się nie ufa i trzeba być stanowczym i tak
dalej, ale serce każe przebaczyć… w końcu ludzie się zmieniają…
-Jeśli nie potrafisz, to powiedz, że mnie nie kochasz…
zaboli, ale przynajmniej nie będę sobie robiła nadziei… tylko powiedz to teraz…
-Summer… mogę to powiedzieć, ale wtedy skłamię… ja nigdy nie
przestałem Cię kochać… i nigdy nie przestanę…
-Więc dasz mi drugą szansę? – od razu było słychać
wzrastającą nadzieję w jej głosie.
-A obiecujesz, że jej nie zmarnujesz?
-Przysięgam…
-Więc do zobaczenia w L.A….
Rozłączyłem się. Teoretycznie powinienem być szczęśliwy…
nie… teoretycznie powinienem się pociąć… bo to, co przed chwilą zrobiłem, było
szczytem naiwności i głupoty… eh, walić to, prawda jest taka, że wybaczyłem jej
już dawno… kocham ją i chcę z nią być… a jak znów nie wyjdzie to trudno,
przynajmniej się nauczę, że ludziom tak łatwo się nie ufa…
wtorek, 4 czerwca 2013
15. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
Nick
Rano wstałem dość wcześnie, bo już o piątej. Szybko się
zebrałem i poszedłem do Tamary. Najpierw spokojnie zapukałem do jej drzwi (co w
sumie było bez sensu, bo na pewno spała), po czym wszedłem do jej pokoju.
Miałem dobry humor i bynajmniej nie zamierzałem tego ukrywać.
-Wstawaj młoda. – O dziwo jej reakcja była natychmiastowa.
-Jestem od Ciebie trzy
miesiące starsza debilu. Więc uważaj na słowa.
Uśmiechnąłem się do niej zadziornie i usiadłem na jej łóżku.
-Ojej, jaki bulwers. No wstawaj. Późno już.
-Która godzina?
-Piąta trzydzieści.
Tamy wydała z siebie głośny jęk i
zakryła głowę poduszką.
-Nienawidzę Cię…
-No wiem. – Zacząłem się
szczerzyć. – Wstajesz?
-Nie!
-Okej. To nie.
Zrzuciłem z niej kołdrę, a potem chwyciłem ją za rękę i
zmusiłem do wstania. Mój uśmiech chyba ją irytował, ale mnie to się podobało.
-No dobra… wstałam… mogę już iść spać?
-Nie, no coś Ty. Idziemy.
Ponownie chwyciłem ją za rękę i zacząłem ciągnąć w stronę
drzwi.
-Czekaj! Gdzie chcesz iść o tej porze?
-Na spacer.
-A mogę się ubrać?
-Hm… - udałem zamyślenie – Nie, nie możesz. Idziemy.
-Nick nie, nie wyjdę tak.
-No dobra… - Głośno westchnąłem. - Idź się ubrać, tylko
szybko.
Puściłem ją. Tamy wzięła swoje ubrania z szafki, poszła do
łazienki i wyszła po pięciu minutach, gotowa do wyjścia.
-Możemy iść, gdziekolwiek mnie zabierasz.
Uśmiechnąłem się, nic nie mówiąc i wyszliśmy z jej pokoju.
Najpierw spokojnie spacerowaliśmy po prawie że pustym mieście, a później, gdy
na ulicy zaczęło się pojawiać coraz więcej ludzi, poszliśmy do mało zaludnionej
kawiarni, gdzie zjedliśmy śniadanie, a Tamy jeszcze wypiła kawę, bo z jakiegoś
powodu się nie wyspała. Siedzieliśmy na zewnątrz. Fajnie nam się rozmawiało, aż
nagle moja przyjaciółka zamilkła i spojrzała gdzieś za mnie.
-Co jest? – spytałem, natychmiast poważniejąc.
-Nie odwracaj się pod żadnym pozorem. Twoje fanki są niecałe
pięćdziesiąt metrów od nas.
-Skąd wiesz, że to moje fanki?
Po oczach Tamary spostrzegłem, że dokładnie im się
przyjrzała.
-Uwierz Nick… to są Twoje fanki. Co robimy?
Westchnąłem i na chwilę się zamyśliłem, po czym założyłem
kaptur od bluzy na głowę i lekko się uśmiechnąłem.
-Idziemy.
-Wyglądasz jak dresiarz.
-Dzięki, wiedziałem, że mogę liczyć na słowa pociechy z
twojej strony. Chodź.
Wstaliśmy i szybkim krokiem poszliśmy w przeciwnym kierunku.
Tamy w pewnym momencie się odwróciła, po
czym westchnęła.
-Idą za nami.
-Sądzisz, że się domyśliły?
-Nie. Po prostu idą w tym samym kierunku.
Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem pustą ulicę z dużym
filarem przy jednym z budynków. Chwyciłem Tamy za rękę i tam poszliśmy.
Stanąłem przy ścianie, chowając się za tym filarem, a Tamara stała przede mną,
z raczej rozbawioną miną.
-Scena jak z filmu akcji – wyraźnie podobała jej się ta
sytuacja.
Gdy usłyszałem, że grupa dziewczyn się zbliża, objąłem ją w
pasie, przysunąłem bardzo blisko i wyszeptałem „cicho”. Staliśmy tak blisko
siebie, że czułem jej oddech na szyi i chyba tą pozycją Tamy była tak
zaskoczona, bo dostrzegłem w jej oczach niepewność, a ten widok był rzadkością.
Po chwili upewniłem się, że dziewczyny poszły dalej i zacząłem iść wzdłuż
ulicy. Tamara chwilę stała w miejscu, ale po kilku sekundach szła już obok
mnie.
-Możesz mi coś wyjaśnić? – spytała po dłuższym milczeniu.
-Co konkretnie?
-Dlaczego to robisz?
-Co robię?
-Dlaczego do nich nie podszedłeś? – chwyciła mnie za rękę i
odwróciła do siebie, co zmusiło mnie do zatrzymania się. – czemu się ukrywasz?
-Mam swoje powody. – Zacząłem iść dalej.
-Więc słucham.
Znów stanąłem i spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Po pierwsze: Chcę chociaż przez jeden dzień być zwykłym
chłopakiem, po drugie: Nie mam siły, ani ochoty na spotkanie z fankami, a po
trzecie: Chodzi o Ciebie.
-O mnie? Czyli nie chcesz się pokazywać ze mną?
-Tak, ale nie w złym sensie. Chronię Twoje bezpieczeństwo i
prywatność.
-Bezpieczeństwo?
-One potrafią dawać w kość. Zapewniam Cię, że gdyby
dowiedziały się, że jesteś dla mnie kimś więcej niż stylistką, a media nie daj
Boże rozpuściłyby plotkę, że jesteśmy razem, to te dziewczyny by Cię w jednej
chwili znienawidziły i mogłyby Ci coś zrobić, podczas mojej nieuwagi.
-A tego byś nie chciał? – teraz brzmiała jak mała
dziewczynka, wypytująca o wszystko. Na to pytanie odwróciłem wzrok.
-Tego bym sobie nie wybaczył…
Tamy wpatrywała się we mnie z ciekawością. W końcu
spojrzałem na nią z uśmiechem.
-Idziemy?
-No jasne – odwzajemniła gest i dopiero teraz dostrzegłem
pewną zmianę na jej twarzy.
-Ty się rumienisz, czy mi się zdaje?
-Co? Nie… zimno mi.
-Chcesz bluzę?
Znów zobaczyłem niepewność w jej oczach. W jednym momencie
stała się jakaś dziwna. Jak nie ona.
-Tamy, co Ci jest?
-Nic. A co do bluzy, to myślałam, że już nie spytasz. Dawaj.
Zaśmiałem się, zdjąłem bluzę i patrzyłem, jak sprawnie ją
ubiera. Oczywiście była na nią za duża, ale i tak fajnie wyglądała. Objąłem ją
jedną ręką, jak typową przyjaciółkę i poszliśmy dalej.
Joe
Rozmowa z Nickiem dziwnie wraca w mojej głowie, nie wiem
dlaczego ale jakiś wewnętrzny głos mówi mi że może on jednak ma rację? Oczywiście
nie we wszystkim, tylko w jednej sprawie, a mianowicie Taylor. Była dla mnie
zawsze miła, więc raczej nie powinienem jej krzywdzić. Przecież może kiedyś się
dowiedzieć o tym, że ją zdradzam i będzie cierpieć.
Popatrzyłem na zegarek „5:55”. Jest środek nocy a ja myślę tylko o tym jak jej nie skrzywdzić. Wreszcie nie wytrzymałem, wziąłem telefon do ręki „Teraz albo nigdy” pomyślałem. Wykręciłem jej numer.
Popatrzyłem na zegarek „5:55”. Jest środek nocy a ja myślę tylko o tym jak jej nie skrzywdzić. Wreszcie nie wytrzymałem, wziąłem telefon do ręki „Teraz albo nigdy” pomyślałem. Wykręciłem jej numer.
-Joe, stało się coś? Jest 6 rano, ty nigdy nie wstajesz tak
wcześnie.
-Tay, musimy porozmawiać, ja myślałem o nas i... nie chcę
cię oszukiwać. Ja nie wytrzymam bez seksu, nie potrafię, nie chcę cię
zdradzać... dlatego chyba lepiej będzie... jak... jak się rozstaniemy...
Usłyszałem tylko dźwięk skończonej rozmowy. No tak... teraz
to chyba zachowałem się jeszcze gorzej. Powinienem się z nią spotkać i jej to
powiedzieć, a nie przez telefon. Popatrzyłem na wyświetlacz „27 sekund” Tyle
trwała nasza rozmowa. Chciałem żeby przebiegła zupełnie inaczej. Nie
chciałem tego powiedzieć w tak brutalny sposób. Zraniłem ja a bardzo tego nie
chciałem. Po raz pierwszy czuje sie tak podle po rozstaniu. Nie miało sensu
dalsze siedzenie w pokoju, wiec postanowiłem pobiegać. Wysiłek fizyczny zawsze
dobrze robił na zmartwienia. A świeże powietrze pomagało pozbierać myśli.
Wróciłem w sam raz na śniadanie. W salonie spotkałem
Kevina, reszty jeszcze nie było.
-A ty co taki niewyraźny jakiś, ciężka noc?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Zerwałem z Tay.
-Co? Żartujesz? A co znudziła ci sie niedajka?
-Nie do końca. Agnes dala mi wyraźnie do zrozumienia,
że nie chce być tą drugą, więc musiałem zerwać z Taylor żeby wygrać zakład
To nie była prawda, ale jakoś przed Kevinem nie potrafiłem
przyznać się do prawdziwego powodu swojego zachowania. On ma zupełnie inne
podejście do życia. Uznałby mnie za frajera.
-A już myślałem, że nasza rozmowa sprawiła, że zmieniłeś
swoje zachowanie.
Nienawidzę, kiedy Nick tak się skrada, jak taki ninja, stoi
cicho i nie odzywa się dopóki nie czuje potrzeby. Ale teraz się wkopałem,
ciekawe czy mi uwierzy jak mu powiem prawdę? Tylko, że przy Kevinie nie mogę
tego zrobić. Muszę brnąć dalej w tę bajeczkę.
-Agnes sądzi, że wygrała, ale mnie nie tak łatwo
przechytrzyć
-Wczoraj jej jakoś specjalnie nie utrudniałeś- skąd u
młodego takie cięte riposty?
-Wygrała bitwę, ja wygram wojnę
-To teraz to jest wojna? Myślałem, że podryw.
-Wiesz jak to jest braciszku, wcale nie ma między nimi
takiej dużej różnicy, w końcu w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
Poza tym powinna wiedzieć, że z Joe Jonasem się nie zadziera.
Kevin
-Może miałbyś ochotę iść zagrać w golfa? - Swoje pytanie
skierowałem do Adama. Chłopaka zdziwiło, że mu to zaproponowałem, ale po kilku
sekundach gdy doszedł do siebie skinął głowę na znak że się zgadza. - Super, to
za 10 minut widzimy się przy drzwiach wyjściowych.
Poszedł do swojego busowego „pokoju”, przebrałem
podkoszulek, założyłem krótsze spodenki, wziąłem telefon i portfel i wyszedłem.
Po rozmowie z Ashley długo się zastanawiałem nad sobą, wcześniej mi się to
raczej nie zdarzało. Doszedłem do wniosku, że przecież przyjaźń z Adamem to nic
złego. Nie muszę go zapraszać na luksusowe imprezy, po prostu możemy od czasu
do czasu gdzieś wyjść, np. tak jak dzisiaj na golfa. To, że go lubię nie
oznacza, że się w nim zakochałem. Wielu facetów ma kumpli. Czasami fajnie z
kimś szczerze pogadać, niestety na braci nie mogę liczyć bo oni chyba już nie
zmienią o mnie zdania, a z prawdziwych przyjaciół mam tylko Ashley, która
pojawiła się niedawno, ale niestety ona jest daleko. Tu w trasie nie mam nikogo
z kim mógłbym się zaprzyjaźnić, więc padło na Adama. Nasze początki nie były
łatwe, ale w końcu przekonałem się, że jest fajnym chłopakiem, tylko trochę
skrytym przez problemy rodzinne. Na szczęście nasz prawnik znalazł rozwiązanie,
które tak naprawdę było najprostsze ale nikt je nie zauważał. Po prostu zapisał
tatę Adama do klubu dla osób uzależnionych i znęcających się nad bliskimi, a
mamę Adama do klubu ofiar w rodzinie dzięki czemu zrozumiała ze nie jest sama.
Podobno ojciec Adama się zmienił, panuje już nad sobą. Cieszy mnie to, bo
dzięki temu chłopak częściej się uśmiecha.
Podchodząc do drzwi zauważyłem, że Adam już na mnie czeka.
Wyglądał naprawdę ładnie, miał fajny t-shirt ze śmiesznym nadrukiem w kolorze
żółtym, musiał być nowy, bo on zawsze chodzi w szarych albo czarnych
podkoszulkach.
Poszliśmy na golfa i okazało się, że Adam bardzo dobrze w
niego gra. Może nie tak dobrze jak ja, ale czasami trudno było go pokonać.
Potem poszliśmy do kina na „straszny” film, ludzie mówili że jest straszny a my
cały czas się z niego śmialiśmy. Nie wiem co w nim było strasznego, no ale nie
ważne. Może był straszny? Ale my mieliśmy takie dobre humory, że nie baliśmy
się go.
Adam był całkiem inny, taki wyluzowany, śmiały. Często
opowiadał jakieś kawały i ani razu się nie smucił. On też potrzebował takiego
luźnego dnia.
Wieczorem gdy położyłem się na łóżku usłyszałem sygnał
wiadomości, podniosłem telefon i odczytałem sms'a „Idziesz na imprezę? Chris”.
I chyba pierwszy raz od dawna odpisałem „Nie dzięki”. Kiedyś pewnie bym od razu
poleciał. Nawet po wyczerpującym koncercie mogłem się bawić do rana. A dzisiaj
byłem tylko na golfie i nie chciało mi się iść na imprezę. Nawet nie dlatego,
że byłem zmęczony tylko dlatego, że nie miałem na nią ochoty. Nie chce mi się
patrzyć na tych ludzi którzy tak naprawdę mnie nie znają, a udają przyjaciół.
Wyłączyłem światło i poszedłem spać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)